Te miejsca w Gdańsku lubię

Ostatnia aktualizacja 20/02/2021
Każde miasto ma swój unikalny rytm. Tam, gdzie Twoje tętno wtapia się w jego wibracje jesteś szczęśliwy. Sama wciąż szukam tego, które będzie biło zgodnie z uderzeniami mojego serca. Czy to Gdańsk? Nie mam pewności. Wiem za to, które miejsca w Gdańsku lubię.
→ Falochron Zachodni
Zazwyczaj muszę się z nim siłować. Wyrywam mu z rąk poszarpane kawałki szczęścia i zwiewam ile sił w krótkich nogach. Tym razem Los był dla mnie łaskawy. Zamiast lata pełnego perlistych kropel deszczu podarował mi ciepłe podmuchy wiatru i zapach rozgrzanych sosen. Trudno zmarnować taki dar więc w te wakacje wydeptałam setki tysięcy śladów w mokrym piachu trójmiejskiego wybrzeża.

Włócząc się bez konkretnego celu w połowie wakacji trafiłam na ścieżki Parku Haffnera. Stamtąd już tylko kilka kroków dzieliło mnie od prze-fajnej trasy spacerowej, u której celu znajduje się wejście do gdańskiego portu. Jeszcze kilka lat temu do Falochronu Zachodniego prowadziła jedynie polna ścieżka. Dziś to kilometrowy bulwar, z którego roztacza się zaprawdę świetny widok na zatokę. Na zachętę dodam, że to właśnie tutaj można podziwiać słońce chylące się ku zachodowi w pozycji innej niż siedzenie pośladkami w kierunku morza.
→ Park Oliwski
Za zgodą Jacka Rybińskiego – Opata Zakonu Cystersów – wokół rokokowego pałacu powstał ogród pełen fantasmagorii. Tak właśnie, nie przesłyszałeś się. Wśród zielonych alejek ukryto nie tylko cuda kunsztu ogrodniczego, ale przede wszystkim dowody na siłę umysłu twórców parku. Już w XVIII wieku podziw wzbudzał prosty jak struna szpaler lipowy, którego przedłużeniem była naturalna przecinka leśna. Aleja zwieńczona wąskim prostokątnym stawem iluzorycznie wpadała wprost do majaczącego na horyzoncie morza. Używam czasu przeszłego z nieukrywanym smutkiem. W czasach intensywnej rozbudowy Oliwy niepowtarzalne złudzenie optyczne poszło się *ebać. Na szczęście zostały nam Uszy Dionizosa. W jednej z alejek stworzono groty szeptów. Szepcząc w jednej obelgi pod adresem kolegi możesz mieć pewność, że on stojąc w tej drugiej puści focha. Wszystko za sprawą akustyki, która pozwala wyraźnie usłyszeć wyszeptane słowa.
Zwiedzając Gdańsk musisz zahaczyć o Park Oliwski. Sama przyznam, że z uporem maniaka szukam przestrzeni, w których mogę wziąć głęboki oddech. Wiele lat życia w betonowym mieście sprawiło, że moje płuca nie są przyzwyczajone do inhalacji powietrzem o niskiej zawartości smogu. Zmuszam je więc do intensywnej pracy, a park w Oliwie nadaje się ku temu wybornie. Choć słowo park jest wg mnie za słabe. To totalna magia!

→ Fortyfikacje w Dolnym Mieście
W miniony weekend, zachęcona potańcówką w stylu retro, wybrałam się z wizytacją do Dolnego Miasta. Nie wiem dlaczego tak późno odkryłam urok okolicy, którą w dawnych czasach nazywano – uwaga – AMSTERDAMEM PÓŁNOCY! (#najlepiej) Przyznam, że już patrząc na mapę czułam, że coś jest na rzeczy. Linia fosy opływającej dzielnicę tak bardzo przypomina gwieździste Naarden.
Pomysł wzniesienia obwarowań na podmokłej nizinie zrodził się w średniowieczu. Bogate miasto portowe było łakomym kąskiem dla ościennych nacji więc potrzeba firewalla stała się paląca. Choć początkowo system umocnień miał wyjść spod rąk Włochów, stało się inaczej. Protestanckie miasto zacisnęło pasa, a budowę siedmiu bastionów dokończyli Holendrzy*. Zresztą bądźmy szczerzy, któż inny mógłby sprawdzić się lepiej na tych grząskich łąkach? Projekt powierzono dwóm Fryzom: Adrianowi i Wilhelmowi. Panowie wznieśli fortyfikacje w stylu staroholenderskim, których trzonem była cudna podwójna fosa z jeszcze cudniejszą śluzą kamienną. Możesz ją zobaczyć na zdjęciu nagłówkowym u góry artykułu na żywo!
*W tym miejscu jaram się jak pochodnia.


→ Stocznia Gdańska
Choć za każdym razem, gdy zbliżam się do historycznej bramy nr 2 mam łzy w oczach to w sercu cieszę się, że dawne tereny stoczni zyskują drugą młodość. W kolebce naszej wolności nadal kipi niezależność choć w dzisiejszych czasach wzbogacono ją o mocne akordy swobody. Wśród dźwigów portowych i zniszczonych budynków przemysłowych powstają nowe miejsca spotkań. Można w nich posłuchać dobrej muzyki i poobcować ze sztuką. Gdzie iść? Np. do 100czni i na ulicę Elektryków.


→ Plaża w Stogach
Odkąd pamiętam plaża w Stogach jest jedną z moich ulubionych. Jej historia sięga XIX wieku. To wtedy nad jeziorem Heidsee wzniesiono “dom letniskowy” bursztynowego barona, który szybko stał się miejscem plażowych spotkań. Atmosfera nad Heidsee aż iskrzyła pragnieniem nadania temu miejscu charakteru miejskiego kąpieliska. Jego zaspokojeniem zajął się niejaki Manteuffel. Nad jeziorem powstał elegancki Hotel Kuracyjny i Hala Plażowa z pokojami gościnnymi. W pewnym oddaleniu wzniesiono też piękna salę taneczną, a dziewczynki i chłopcy pędzili z odsieczą księżniczce uwięzionej w kartonowym zamku. Małą wioskę rybacką wypełnił blichtr i dźwięki radości. Już przed I Wojną Światową plażowanie w Stogach stało się trendy. Tysiące gości przypływało na dostojnych statkach parowych, dla których powstała osobna przystań. Jak grzyby po deszczu powstawały przytulne pensjonaty i restauracje.
Dziś plaża w Stogach ma za sobą lata świetności. Rozklekotanym tramwajem docierają tu mieszkańcy okolicy i Ci maruderzy, którym iskierki zapalają się w oczach na widok dźwigów portowych i równo poukładanych kontenerów. Być może karma odmieni się po modernizacji linii tramwajowej, która zaczyna się już jutro!

→ Góra Gradowa
Szukasz miejsca, z którego możesz zobaczyć Gdańsk w całej okazałości? Koniecznie wdrap się na Górę Gradową. Wśród dawnych fortyfikacji, które do złudzenia przypominają militarne Shire, znajduje się jeden z najlepszych punktów widokowych miasta.


→ Kanał Raduni
Choć najpiękniejsze metry Kanału Raduni są integralną częścią gdańskiej starówki dociera tu niewielu turystów. Pewnie dlatego tak bardzo lubię tą post-rzemieślniczą okolicę. Zabudowania wzniesione nad kanałem pochodzą z czasów, gdy po okolicy biegali uzbrojeni po zęby chrześcijanie i w imię krucjaty siłą narzucali wiarę mieszkańcom Pomorza. Poza machaniem mieczami prowadzili również intratne biznesy. Jedną z inwestycji Zakonu Krzyżackiego był Wielki Młyn zbudowany na sztucznej wysepce. Bestia napędzana przez 18 kół wodnych od początku swojego istnienia mieliła pszenicę i żyto na mąkę, którą składowano później na kilkukondygnacyjnym poddaszu. Wielki Młyn szybko zyskał mocną pozycję na rynku i rozrósł się o dodatkowe zabudowania. Poza szopami i składami, po północnej stronie wzniesiono cudnej urody Dwór Młyński.
PS. budowany w XIV wieku młyn na przestrzeni wieków przeszedł liczne modernizacje. Dzięki nim – uwaga -zachował swoją funkcję użytkową aż do II Wojny Światowej!

No to fru na Facebooka!
Będzie mi szalenie miło, jeśli dołączysz do mojej społeczności na Facebooku.
Super wpis! W Gdańsku byłam tylko raz i to wiele lat temu, ale pamiętam, że niesamowicie mi się spodobało, jestem miłośnikiem morza! Obecnie przebywam na emigracji, ale jeśli wróciłabym do Polski to myślę, że zamieszkałabym właśnie w Gdańsku. 🙂
Dla mnie w Polsce są tylko trzy miasta, w których mogę mieszkać: rodzinny Kraków, obecnie “mój” Gdańsk i Wrocław 🙂
Gdańsk znam dość słabo. Byłam tam chyba raz (a może dwa?). W każdym razie widzę, że spokojnie mam po co tam wrócić, gdyż z Twojej listy byłam chyba tylko w jednym miejscu.
Gdańsk ma wiele do zaoferowania 🙂 Odkrywam go teraz jako świeży lokals i to ogromna frajda zagłębiać się w miasto jako Turysta-Mieszkaniec 😉
Takiego Gdańska nie znałam. Fajnie tu u Ciebie. Pozwolę sobie zaglądać częściej. Pozdrawiam Monika z buszujacwogrodzie.pl
Bardzo się cieszę i z całym sercem czynię podskoki 😀
W Gdańsku byliśmy tylko raz (bo z Krakowa trochę daleko :P) i tylko kilka dni, ale od pierwszych chwil nas zauroczył. To chyba jest nasze drugie ulubione polskie miasto! 🙂
E tam daleko 🙂 Wsiadasz w pędolino albo w rajana i fruuu.
Z Krakowa mam troche daleko, ale udało mi się już być w nim 3 razy i dosyć dobrze go poznać 🙂 nie udało mi się być tylko na Górze Gradowej, a szkoda bo pękne widoki się roztaczają z niej
Kamil na szczęście teraz droga z Krakowa do Gdańska to zaledwie 5,5 godziny 🙂
Dzięki za kilka inspiracji fotograficznych. W przyszłym miesiącu będę kilka dni w okolicy Gdańska – skorzystam z Twoich pomysłów 😉
Ołki dołk! 😉
Gdybym miała wrócić do Polski i ponownie tam mieszkać to wybrałabym Trójmiasto. Tam się wychowałam, chodziłam do szkoły, studiowałam i pracowałam. Kocham to miejsce. Twoje zdjęci wywołały masę wspomnień. Na Stogach byłam kiedyś na wagarach, w Parku Oliwskim przedeptałam każdą płytę chodnikową. A ostatnio ze znajomymi z USA i Hong Kongu wybraliśmy się na Motławę kajakami! Tyle lat tam mieszkałam nigdy wcześniej tego nie próbowałam! Było fantastycznie!
Gdy przyjeżdżam w odwiedziny na nowo odkrywam mój kraj. A ta lista przypomniała mi ile pięknych miejsc mamy. Dziękuję!
Widzisz, ja mam okazję jednocześnie mieszkać w Trójmieście i być w nim turystą. To chyba przywilej emi- i imigrantów. Odkrywamy ścieżki na nowo 🙂
Widzę, że mamy sporo zaległości. Ale za to byliśmy m.in. na Westerplatte 😉
A ja nie byłam 😉
Ja też bardzo kibicuję postindustrialnym terenom Stoczni Gdańskiej – wydaje mi się, że jeszcze sporo jest do zrobienia, a potencjał niesamowity.
Masa do zrobienia, ale już jest dobrze 🙂
Gdańsk znam całkiem dobrze, mieszka tam moja przyjaciólka, ale między zwiedzaniem a wypoczywaniem droga daleka 😉
Dokładnie 😉 Ja zawsze wracam z podróży wyrypana 😉
Byłam parę razy w Gdańsku, ale dzięki Tobie odkryłam sporo nowych miejsc 🙂 Następnym razem muszę odwiedzić plażę w Strogach !
Aga, daj znać jak będziesz 🙂 Zapraszam na kawę!
Gdańsk jest moim ulubionym, polskim miastem! Uwielbiam to miejsce i zawsze chętnie tam wracam 🙂 Chociaż jeśli chodzi o plaże to najbardziej lubię jeżdzić na Górki Zachodnie – oddalone od pozostałych, dlatego nie ma tłumów.
Jedno z najpiękniejszych polskich miast! Absolutnie zazdroszczę wszystkim, którzy mają przyjemnośc mieszkać w Gdańsku!
Uwielbiam Gdańsk! to jedne z piękniejszych zakątków 😉
Wow! Często bywam w tamtych stronach A jeszcze tego nie widziałam. Zapraszamy do Łodzi tutaj też jest co zwiedzać 😉
Taki tip, od lokalsa. Plaża jest NA Stogach ale już np. Dworzec jest WE Wrzeszczu 🙂 Taki lokalny klimat. Aaa i z każdej dzielnicy jedzie się “do Gdańska” a nie “do Centrum” itp. Zawsze po tym poznasz kto jest tu nowy 😉
To, że jestem człowiekiem napływowym najłatwiej poznasz gdy powiem: wychodzę na pole 😉