Magiczny Sztokholm

Ostatnia aktualizacja 20/02/2021
Lubię grudzień. Czerpię energię z potencjału drzemiącego w chmurach. Wypatruję wirującej w powietrzu magii. Tradycja oczekiwania dodaje zimowej szarości balasku. Podobną moc mają świąteczne jarmarki. Dziś, opowiem Ci o tym w Sztokholmie.
W dalszej części artykułu:
Świąteczne DNA
Już jako dziecko skrzyni z ozdobami na choinkę oddawałam cześć. Raz do roku wyciągałam kruche bańki i słomiane światy. Z ostrożnością wieszałam je na gałązkach plastikowego drzewka wg sobie znanego kodu. Każda z nich była połyskującym wspomnieniem o Babci. Jej czarodziejski oddech nadawał szkłu kształty kul, bałwanów, ośnieżonych domów i szyszek.
Z nadejściem dorosłości miłość do Bożego Narodzenia odrobinę przygasła. Nastrój wypłowiał lekko, zaczął zalatywać naftaliną i strzępić się na brzegach. Magdo, taki stan rzeczy jest nieakceptowalny! – powiedziałam sobie na głos i dwa tygodnie później znalazłam się w na drugim brzegu Bałtyku. Przyświecał mi jeden cel: dostroić serce do świątecznej gorączki.
Jarmark Bożonarodzeniowy w Sztokholmie
Gdy zamknę oczy wciąż czuję Sztokholm. Sosnowe gałęzie u progu wybuchają leśnym aromatem. Kolejne nuty dokładają świerki porzucone przy murach, a strzeliste jodły dopełniają kompozycję świątecznym aromatem. Na języku budzi się korzenny bukiet smaków. Glögg wespół z piernikami podnoszą tętno i kąciki ust, a zupa z soczewicy rozgrzewa dłonie.
Wciśnięty między pikantne kamienice jarmark w Sztokholmie to synonim świątecznej magii. Na niewielkim Stortorget choinka radośnie mruga do gości. Lady czerwonych straganów uginają się pod naciskiem świątecznego kiczu. Brukowany plac trzęsie się od śmiechu i treli małych kolędników. Jest czarująco.
Wiele metrów dalej robi się sentymentalnie. Tradycja bożonarodzeniowa na siedlisko ewidentnie wybrała Skansen. W każdy weekend wiklinowe kosze eksplodują dobrem. Słomiane ozdoby; konie z drewna; plastry pomarańczy; świece; ręcznie malowane bańki; śpiewy; tańce – totalny zawrót głowy!







Dziewczyna z kandelabrem na głowie
Cichosza. Zgasły słowa dyrygenta. W Storkyrkan zapadła ciemność. Zakamarki katedry gęsto pokryło czekanie. Pyk. Pierwszy płomień ugiął się pod oddechem, a wraz z nim moja łza upadła na posadzkę. Mrok rozproszyło brzmienie delikatnych dziewczęcych głosów wespół z głębokim śpiewem towarzyszących im kolegów w szpiczastych czapkach. Nim zobaczyłam główną bohaterkę płakałam w najlepsze. Tak zachowuję się w obliczu spełnionego marzenia.
Sankta Lucia ma podwójne dno. Najgłębiej czai się bajanie o nocy stąpającej po podwórzach z orszakiem okrutnych mocy. Wychodzące z cieni duchy chwytają za dusze zwierzęta zmuszając je do mówienia ludzkim głosem. Tylko hałas może powstrzymać ogromną ciemność.
Na kanwie pogańskiej opowieści chrześcijanie zbudowali nową tradycję. Nakreślili historię św. Łucji z Syrakuzy, która pod osłoną nocy znosiła prześladowanym współwiercom naręcza jedzenia. Naprzeciw mrokom nocy postawili niewiastę w białej szacie przepasaną czerwonym symbolem śmierci. Bałwochwalcze ogniska zastąpili światłem we włosach. Zostawili jedzenie i głośne kolędowanie.
Zastanawiam się co współczesna Szwecja doda do tej opowieści. Czy w pogoni za sekularyzacją zapomni o świetle i dawnych demonach? Choć jestem ateistką głęboko wierzę w dbałość o tradycję. Nie chcę żyć w świecie, który jest płaski i jednaki. Różnice kulturowe pobudzają do myślenia. No a kurczę, to jest turbo-ważne!



Sztokholm w grudniu
Przed podróżą codziennie wypatrywałam śniegu. Niestety, Pogodynka z Internetu wróżyła chłód, deszcz i multum szarości. Mimo rozdźwięku między oczekiwaniami a rzeczywistością weekend w Sztokholmie był dokładnie tym, czego mi było trzeba.
Lśnieniem latarni, które rozproszyło zmierzch nad leciwym Gamla Stan. Wyślizganymi kamieniami, na których światło gra z cieniem w berka. Purpurowym nosem. Kubkiem ciepłej herbaty z cytryną. Szafranową bułką i bąbelkami Julmust. Nocą wypełnioną zapachem lasu i dniem pełnym świętych Mikołajów.
A zwiedzanie? Sztokholm jest miastem, które polubiłam od pierwszego wejrzenia i na sto procent do niego wrócę. Po powrocie opowiem Ci o tym co zobaczyć, gdzie zjeść i ile dni poświęcić na zwiedzanie. Stay tuned!












No to fru na Facebooka!
Będzie mi szalenie miło, jeśli dołączysz do mojej społeczności na Facebooku.
Piękny przedświateczny czas, uwielbiam tą magię bożonarodzeniowych jarmarków 🙂 Sztokholm Twoimi oczami wygląda pięknie i ta ilość Mikołajów 🙂
Mikołajów z lekka się bałam, gdyż dzień wcześniej zjadłam renifera w rytm Last Christmas. To mógł być Rudolf…
Z jednej strony męczy mnie czas Świąt przez powszechną komercjalizację tego czasu, ale z drugiej strony uwielbiam świąteczne dekoracje i takie lokalne tradycje! Co roku staram się pójść na jakiś jarmark świąteczny, nawet jeśli zawsze jestem na jakimś tylko w Polsce. Nie sądziłam wcześniej, że w Szwecji są takie ciekawe tradycje! Dopiero w tym roku usłyszałam o historii św. Łucji i to naprawdę szczęście, że miałaś okazję być wtedy w Sztokholmie i słuchać na żywo 🙂 Takich doświadczeń się nie zapomina 🙂
Ja jestem przedświątecznym maniakiem. Uwielbiam ten czas i nawet komercjalizacja mnie nie wkurza 🙂
Trochę inaczej wyobrażałam sobie Sztokholm. Bardziej nowocześnie, a jednak są tam piękne kamieniczki! Odnośnie jarmarku, to na razie na żadnym nie byłam, chociaż pewnie już zacznę razem z moim synkiem 🙂
Wiesz Aga, widziałam zaledwie kawalątek Sztokholmu – ten, w którym dzieje się świąteczna magia. Miałam tylko weekend więc w zasadzie nie wyściubiłam nochala poza Gamla Stan i wyspę muzeów.
Boszsz Ty to tak pięknie piszesz, że mimo dobrze Ci znanego zdania na temat baby ze świecznikiem na głowie – bardzo mnie ten tekst porusza swoją plastycznością. No kurde, lubię Cię czytać mój ulubiony, blogowy paproszku:***
Przepiękna relacja, świetnie napisana. Mam bardzo podobnie, też jestem ateistką, ale uwielbiającą tradycje i obrzędy i podejrzewam, że taki świąteczny Sztokholm przyprawił by mnie o łzy w oczach. Dziękuję za pokazanie
Magiczna relacja :).
Miałam okazję odegrać zaszczytną rolę świętej Łucji i to aż dwukrotnie! Pierwszy raz na samym początku studiów na kierunku filologia szwedzka, a drugi, w zeszłym roku podczas stypendium w Bonn, gdzie studiowałam skandynawistykę. Tam w zasadzie odbyły się podwójne obchody tego dnia. Za drugim miałam na głowie koronę z prawdziwymi świecami… 🙂