Podróż do strefy komfortu

Ostatnia aktualizacja 07/02/2021
Podróż. Najodważniejszą z nich jest ta, w której ruszamy w głąb siebie samego. Wpadamy w odwiedziny do długo skrywanych myśli; skaczemy na główkę we własne koszmary; zbijamy piątkę z dzieciństwem; płaczemy nad rozlanym związkiem; kupujemy bilet w tę i z powrotem do strefy komfortu.
Od paru godzin ta ostatnia nieznośnie pulsuje w moich skroniach. Rozwija dawno zapomniane wątki i zmusza do retrospekcji. Musisz wiedzieć, że zwykle nie wracam do przeszłości. Wszak skoro nie mam na nią wpływu, po co tracić energię? Wierzę, że to co jest ważne kryje się w dwóch słowach: tu i teraz. Dziś zrobię wyjątek.
O sobie samej
Stabilizacja jest ciszą. Tak myślę, choć nigdy nie miałam okazji jej poznać. Od jedenastego roku życia decyduję o sobie samej. Dorosłam w tempie, którego nie życzę nikomu i od tamtej pory w mojej głowie trwa wieczna wojna. Cichy głos, spokojne gesty, pozorna kruchość – to kamuflaż. Moją super-mocą jest siła.
Mam ponad 30 lat. Niosę w bagażu biedę, trudne i samotne dorastanie, rozwód, terapię, roztrzaskane serce, introwertyzm, deficyt zaufania. Jeszcze nie wiem, co to strefa komfortu. To mnie nie definiuje.
Jestem introwertykiem, a zarządzam ludźmi, podróżuję solo i śpię w hostelach. Nawiązywanie nowych przyjaźni to dla mnie wyzwanie, a mimo to przeprowadziłam się na drugi koniec Polski. Choć miałam gorszy start w dorosłość jestem kobietą niezależną finansowo, chrzanię parytety i pracuję w branży zdominowanej przez mężczyzn. Nie poddaję się. Kocham. Zło, które mnie dotyka zamieniam w dobro. Łzy w motywację.
Strefa komfortu
Gdy ktoś sugeruje mi, mityczne wyjście ze strefy komfortu moje wewnętrzne ja pyta: are you talkin’ to me? Podnosi brew ze zdziwieniem i rozgląda się nieporadnie w poszukiwaniu ograniczonej czerwoną obręczą harmonii i beztroski. Sugestia stagnacji i dezaprobata czająca się w tym zdaniu jest tak silna, że trudno wydostać się spod jej wpływu. To bez sensu!
Jest specjalne miejsce w piekle dla tych, którzy mówią innym:
wyjdź ze swojej strefy komfortu.
Nie jestem bez winy. Sama wierzyłam, że strefa komfortu to taka bańka, którą można powiększać przez rozciąganie. Teraz mam swoją własną teorię. Myślę, że los podrzucił szczęście do góry, a ono rozsypało się chmurą konfetti. Błyszczące drobiny rozwiał wiatr i poukładał w drogowskazy DO strefy komfortu. Przy każdym okruchu podejmujesz małą bądź dużą decyzję. Możesz kontynuować wcześniej wybraną drogę lub zmienić kierunek. Podjąć walkę z przeciwnościami lub je chyłkiem ominąć. Wdać się w bójkę z absurdem lub go zignorować. Skoczyć ze spadochronem lub zobaczyć jak robią to inni.
To Twoja droga! Słuchaj intuicji i podejmuj wyzwania, które są zgodne z Twoim zestawem wartości. Walcz lub zmieniaj kierunek jeśli czujesz, że życie zaczyna Cię uwierać. Rozmawiaj ze swoim wewnętrznym ja. Ta zadziorna kreatura świetnie odróżnia prawdziwe potrzeby od najsubtelniejszej próby wymuszenia. Na tę ostatnią uważaj w szczególności. Konsekwencje autorytarnych decyzji, absurdalnych pomysłów i nakazów często zrzucane są na karb rozszerzania cudzej (Twojej!) strefy komfortu.
Strefa komfortu to nie słabość. To ostatni punkt widokowy na drodze do szczęścia, z którego zobaczysz wszystkie spełnione cele i marzenia. Nie ma w nim poczucia niedosytu i zmarnowanych szans. To komfort, harmonia i beztroska.
Zdjęcie nagłówkowe: paxels.com
No to fru na Facebooka!
Będzie mi szalenie miło, jeśli dołączysz do mojej społeczności na Facebooku.