Epicki Edynburg

Ostatnia aktualizacja 07/02/2021
Choć zegar odmierzający lata mojego życia nie jest łaskawy przyznam, że cieszę się z kolejnych rocznic przejścia na jasną stronę brzucha. Od dwóch lat końcówkę września spędzam w podróży. W tym roku padło na Edynburg. Chcesz wiedzieć co zwiedziłam i które atrakcje obudziły we mnie wewnętrzne dziecko? Dobrze się składa! Stworzyłam dla Ciebie subiektywny przewodnik po ciekawych miejscach w Edynburgu i jego okolicach.
W stolicy Szkocji spędziłam sześć dni. Nie czułam przesytu, ani nudy. Czemu? Po prostu, Edynburg jest jak cebula. Bure mury. Rozczochrane wzgórza. Fish & Chips. Zawodzenie dud. Spódnice w kratę. Haggis. Whisky. Akcent. To miasto ma warstwy!
Zanim przejdę do sedna, musisz wiedzieć, że jestem wyposażona w zintegrowany moduł ucieczki. Podróżując unikam tłumów. W miejscach okupowanych przez turystyczną stonkę spędzam niezbędne minimum. Lubię kluczyć przypadkowymi ulicami, odkrywać nowe miejsca i podziwiać skręt bluszczu w sekretnych ogrodach. Lubię uciekać poza mury miasta i rozkrochmalać się w obliczu piękna tego świata. W moim przewodniku po epickim Edynburgu opowiem o takim zwiedzaniu. Trochę inny Edynburg zobaczysz w artykule Agnieszki, autorki bloga Zależna w Podróży.
→ Park Holyrood i Arthur’s Seat
Park Holyrood – jego Edynburgowi zazdroszczę. Rozczochrane pagórki wzrastają nad monochromatycznym miastem dodając mu rumieńców. Zielonych bo zielonych, ale zawsze. Dawne tereny łowieckie wspierają Edynburczyków w aktywnym spędzaniu wolnego czasu. Mieszkańcy uganiają się za szczupłą sylwetką i dziką radością ze wspinaczki po zboczach Arthur’s Seat.
Ty też musisz wygramolić się na Tron Artura. Załóż buty, które dobrze trzymają kostkę i zacznij wędrówkę za Pałacem Holyrood. Po zboczach wygasłego wulkanu możesz wspiąć się efektownym szlakiem Radical Road. Mnie nie było to dane. Ze względu na ryzyko osuwisk ścieżka była zamknięta. Poszłam za drogowskazem, który poprowadził mnie do ruin kapliczki Saint Anthony’s Chapel i później przez dogasające wrzosowiska na szczyt. Ostatnim metrom wspinaczki towarzyszyła tęcza i dźwięki marszu imperialnego zawodzonego na dudach. Absolutnie osom! 😍





→ Dean Village
Jeśli szukasz instagramowych obrazków Edynburga musisz odwiedzić Dean Village. Gdy dotrzesz do dawnej osady zamknij oczy. Wyobraź sobie, jak cicha i bajkowa okolica budzi się ze snu. Strumienie Water of Leith zaszumią podnoszone przez koła wiatraków. Do kanonu dołączy cichy szmer ziaren przesypywanych przez pulchne palce młynarzy. Stukot kamieni młyńskich doda tej melodii rytmu. Gdy już otworzysz oczy, przepadniesz!
Przyznam, że wciąż nie mogę wyjść ze zdziwienia, że baśniowa dolina nie cieszy się dużą popularnością wśród zwiedzających. Docierają tu głównie wędrowcy łaknący ferii kadrów; maruderzy poszukujący historii zamkniętej w murach wessanej przez Edynburg wioski; złaknieni spokoju. Wszyscy podążają zielonym szlakiem, który prowadzi z klimatycznej dzielnicy Stockbridge, aż do serca Dean Village.


→ Stockbridge
O wilku mowa. Stockbridge jest moją ulubioną dzielnicą w Edynburgu. Pewnie dlatego, że tak bardzo przypomina mi małe, holenderskie miasteczka. To jedno z tych czarujących sąsiedztw: pełne lokalnych sklepów, pysznego jedzenia i rozmownych mieszkańców. Koniecznie wybierz się na spacer między niskimi kamienicami i georgiańskimi ogrodami ulicy świętej Anny; zgub się w wąskich przesmykach; zakochaj w Circus Lane; rozgrzej kawą i ciepłą kanapką w Artisan Roast. Niech Cię porwie ten małomiasteczkowy rytm 😉




→ Cramond Island
Spełnione marzenie. Nie ma lepszego podsumowania dla wieczornego marszu na wyspę Cramond. Choć nos odmarzał, a palce traciły czucie moją facjatę zdobił uśmiech z rodzaju: od ucha do ucha. Wody Firth of Forth rozstąpiły się. Przede mną odmalowała się panorama pełna grud i zielonych pasów podwodnej roślinności. Najlepszy urodzinowy prezent ever!
Półtorakilometrową trasę oddzielającą ląd od wysepki możesz pokonać suchą stopą tylko w godzinach odpływu. To ważne, żebyś wcześniej sprawdził, kiedy możesz bezpiecznie przejść na Cramond Island. Ja miałam to szczęście, że w dniu moich urodzin czas odpływu wypadł tuż przed pozłacanym zachodem słońca. Dzięki temu mogłam ćwiczyć dykcję wypowiadając trzy słowa: och, ach oraz __________________.*




*Ostatnie pożyczyłam ze słownika łaciny podwórkowej.
→ Calton Hill
Muszę to napisać. Calton Hill dowodzi, że w odległych czasach ktoś mocno oberwał w dekiel dyszlem dyliżansu. Tuż po wypadku na wzgórzu wzniesiono National Monument. Jak sama nazwa wskazuje Williama Playfaira – twórcę monumentu – zainspirował grecki Partenon.
Aha.
Wzgórze przypomina parki miniatur z tym, że ktoś przez pomyłkę wybudował je w skali 1:1. Mogło być gorzej. Na szczęście w pierwszej połowie XIX wieku, jeszcze nie znano drukarek 3D.
Dlaczego proponuję Ci odwiedziny na szalonym Calton Hill? Po pierwsze właśnie dlatego, że jest szalone. Po drugie, to świetne miejsce do fotografowania / podziwiania panoramy Edynburga.




→ South Queensferry
Co powiesz na ucieczkę z Edynburga? Mam dla Ciebie propozycję: wybierz się do miasteczka, w którym krajobraz zdominował monstrualny most. Życie pod krwawym mostem zdaje się spokojne. Usłyszysz nad głową krzyki mew rozganianych przez ostre dźwięki łodzi straży przybrzeżnej. Kątem oka dojrzysz paru podrostków, którzy na kamienistym brzegu ładują do foliowych siatek małże. Nie umknie Twojej uwadze, że robią to ostentacyjnie pod znakiem zakazu. Młodzi buntownicy! Ze stałą częstotliwością nurt Firth of Forth przetną niewielkie promy wypełnione turystami. Część z nich pozbędzie się balastu na maleńkiej wysepce Inchcolm. Tam, przez półtorej godziny hałastra wpadać będzie w zachwyt nad filigranowym opactwem.



→ Portobello
Portobello jest dla Edynburga tym, czym dla kuchni umami. Piątym smakiem. Gdybyś mnie zapytał, co takiego ma w sobie odpowiedziałabym pewnie: fascynujący miks wiktoriańskiego kurortu połączony z przemysłowym nieładem. Podobno to miejsce na wskroś brzydkie. Brzmi zachęcająco, co nie?
Poświęć na Portobello słoneczny poranek. Spaceruj między wytwornymi kamienicami i kieszonkowymi domami. Niech Cię zaskoczą kominy, które dają świadectwo robotniczemu charakterowi dzielnicy. Do lat 30 XIX wieku kwitł tu przemysł ceramiczny. Gdy zmarzną Ci ręce ustaw się w kolejce po cappuccino z piankami marshmallow. Gdy głód Cię przyciśnie skocz na najlepsze fish & chips w Edynburgu: do St Andrews Restaurant & Takeaway.



→ National Museum of Scotland
Jeśli znasz moje przewodniki po europejskich miastach wiesz, że nie jestem fanką muzeów. Do National Museum of Scotland trafiłam szukając, razem z grupką innych turystów, wejścia na taras. Przepadliśmy. Interaktywne wystawy pochłonęły nas tak mocno, że zostaliśmy aż do zamknięcia. Kolejnego dnia wróciłam, żeby dostać się na ten chol**ny taras.
Z dziecięcym zachwytem poznawaliśmy eksponaty: starodawne rowery, samoloty, meble. Dzwoniliśmy do siebie z czerwonej budki telefonicznej. Wystawialiśmy żyrafie język.
W tym miejscu muszę przypomnieć, że z natury jestem introwertykiem. Tego rodzaju euforię i szczęśliwość zwykle przeżywam w swym głębokim środku…



No to fru na Facebooka!
Będzie mi szalenie miło, jeśli dołączysz do mojej społeczności na Facebooku.
Widzę, że mamy podobnie. Też jak mogę unikam tłumów. Dlatego duże miasta zwykle oglądam z perspektywy oddalonych od centrum punktów widokowych. Stąd widzę, że Edynburg też przypadłby mi do gustu. Z dystansu właśnie 😉
Bardzo lubię takie zdystansowane zwiedzanie. Ze mną w ogóle jest dziwnie, bo bardzo lubię miasta, ale zawsze szukam miejsc oddalonych od zgiełku.
Mieszkam w Edynburgu, ale nie byłam w muzeum i niestety nie zagrałam się z odpływami by przejść na Crammond Island 😉 może kiedyś…? Edynburg spoko jest, ale po kilku latach nazywamy go ze znajomymi Edynbrukiem. Trochę taki za szary… ale to wszystko przez tą słynna, wyspiarską pogodę
Dla mnie urok Edynburga tkwi w tej monochromatyczności 🙂
Oj Szkocja bardzo mi się marzy, szczególnie przejażdżka Hogwart Expressem, dlatego obiecałam sobie, że w 2019 roku z pewnością tu zawitam!:)
Edynburg jest przepiękny!
Pozdrawiam:)
Mnie marzy się nie tyle przejażdżka co obfotografowanie Hogwart Expressu 🙂 Na taki mega trip po Szkocji na stówkę wrócę 🙂
Byłem w tym roku w Edynburgu i zdecydowanie to moje ulubione miasto Wielkiej Brytanii. Chociaż miasto jest bardzo klimatyczne, nic nie pobije szkockiej natury!
Ja jeszcze nie wiem, czy ulubione.Na stówkę pierwsze 😛
Wow. Naprawdę niesamowite zdjęcia. Aż chce się pojechać. Piękna pogoda 🙂
Pogoda mi w tej Szkocji dopisała. To fakt 🙂 PS. Zdjęcia bardzo dziękują za komplement!
Uwielbiam takie klimaty. Edynburg jest na mojej liście 🙂 Jedynie co, to boję trochę pogody, jaka może mnie tak spotkać 😉
Natalia, chyba lepiej założyć, że pogoda będzie brzydka i znaleźć atuty takiej aury. Mnie na kilka dni przed wylotem prognoza pogody pokazywała deszcze i wichry. Były tylko wichry i przez 90% czasu słoneczna pogoda.
Wspaniałe widoki! Chętnie wrócę do tego posta, jak będę się wybierał do Edynburga 🙂
Wybierz się koniecznie, bo warto 🙂
Woow! Naprawdę tam przepięknie! Zdjęcia zapierają dech w piersiach 🙂 Musze wybrać się w końcu do Szkocji, bo odwlekam ten wyjazd w nieskończoność (ciągle jest coś innego do zobaczenia)
Miałam zwiedzić Edynburg w marcu, ale musiałam zmienić plany i w końcu się nie udało. Mam nadzieję, że jeszcze będę miała okazję, tam pojechać! Po Twoim artykule nabrałam jeszcze większej ochoty! 🙂
Mnie w Szkocji udało się tylko Glasgow zwiedzić, ale teraz kusisz 🙂
Zdjęcia petarda, nawet jeśli Edynburg nie jest na mojej liście must see to przez zdjęcia właśnie wskoczył:)
To dla mnie kierunek specjalny. Mam tam mojego najlepszego przyjaciela z dzieciństwa. Był u mnie ostatnio i teraz pora na mnie, aby tam, do niego, pojechać. Świetnie wygląda to miasto!
Cramond Island jest moim kolejnym celem, gdy znów wyląduję w Edynburgu. Super zachęcające zdjęcia, mam nadzieję, że też na takie słońce uda mi się tam trafić! 😉
Po pierwsze spóźnione wszystkiego najlepszego 😀 Po drugie: wow, ale miałaś cudną pogodę! Po trzecie: dzięki za przeniesienie w ten piękny, baśniowy wręcz, świat! Szkocja kusi coraz bardziej…
Musimy wrócić jeszcze nie raz do Edynburga 😀
W Edynburgu jeszcze nie byłam, mogłabym patrzeć na Twoje pierwsze zdjęcie godzinami 🙂 Podoba mi się, że nie m tłumów, kocham te kolory, pewną magię i tajemnicę. Chętnie się wybiorę tam, szczególnie, że jestem wielką fanką Outlandera!