Z KLM w przestworzach [Poradnik]

Ostatnia aktualizacja 07/02/2021
O tym, że podniebne podróże nie należały do moich ulubionych pisałam wcześniej więc na pierwszy samotny lot przygotowałam się bardzo dokładnie. Scrollowałam Internety do ostatniej strony. Sen z powiek spędzało mi wiele pytań. Co mogę zabrać w bagażu podręcznym? Jak wygląda bezobsługowa odprawa w maszynach na Schiphol? Co powinnam uczynić jeśli zgubię bagaż lub samą siebie? Albo jeśli w stresie zostawię coś w tej strasznej, niebieskiej machinie?
Jak już wspominałam swoje bilety do Amsterdamu kupowałam w wysokiej gorączce więc nie w pełni świadoma tego co robię. Gładko przeklikałam system rezerwacji i uszczęśliwiona przeczytałam komunikat, że proces przebiegł pomyślnie. Na podany adres e-mail otrzymałam e-bilet, potwierdzenie rezerwacji i założenia konta oraz garść informacji na temat zaplanowanego lotu. Pięknie i prosto! W teorii. W praktyce Magdalena otrzymała plakietkę “niepełnosprytny pasażer”. Co gorsza tytuł ten został oznaczony w systemie KLM’u i wieść o tym, że nie jestem tak błyskotliwa jak udaję, obiegła Europę.
Abyś i Ty nie otrzymał tego kompromitującego odznaczenia (i żebyś miał o kilka mniej strachów) przygotowałam garść porad na bazie moich subiektywnych doświadczeń. Obiecuję, że będzie krótki (za plecami chowając skrzyżowane palce). Jeśli jednak będziecie mieć dodatkowe pytania -piszcie śmiało. Postaram się odpowiedzieć.
Tam i z powrotem czyli podróż z Krakowa do Amsterdamu na pokładzie samolotu linii KLM
Dokąd polecieć? Oto jest pytanie
Każdą podniebną wycieczkę rozpoczynamy w podobny sposób – od wyboru miejsca, w którym chcemy się znaleźć. Serwis internetowy królewskich linii domyślnie planuje wycieczkę tam i z powrotem. Jednak jeśli w Twojej głowie właśnie kiełkuje myśl: “Rzucam wszystko w pierony i lecę do Honolulu”, możesz wybrać lot w jedną stronę. Osobiście najbardziej przypadła mi do gustu opcja trzecia – podróż złożona. Co jest w niej fajnego? Ano to, że w ramach ceny przelotu np. z Krakowa do Londynu mogę zrobić darmową przerwę na zwiedzenie Amsterdamu 🙂 Miałam plan skorzystać z tej opcji podczas tegorocznych wakacji.
Umiesz liczyć? Licz na zniżki
Wielu z nas – samotnych podróżników – planując eskapadę liczy każdy grosz. Nie od dziś wiadomo, że poza sezonem jest taniej. Ma to swoje plusy i minusy. Nie każdy bowiem lubi włóczyć się po ulicach podczas śnieżnej zawieruchy czy brodzić po kostki w deszczówce. Drugą opcją są oczywiście tanie linie lotnicze, ale te ograniczają nas w wyborze destynacji. Trzecią możliwością jest rezerwacja biletu z odpowiednim, paromiesięcznym wyprzedzeniem.
Szukając lotu do Amsterdamu policzyłam wszystkie koszty związane z przelotem z Polski do Holandii. Pod rozwagę wzięłam między innymi takie połączenia:
- Ryanair z Katowic do Eindhovem + NS,
- Ryanair z Katowic do Dortmundu + Flixbus,
- bezpośrednie połączenie Kraków-Amsterdam LOT,
- bezpośrednie połączenie Kraków-Amsterdam KLM.
Jak to ja utworzyłam arkusz w excelu… Poza kosztami lotów, bagażu i dodatkowych dojazdów wzięłam pod uwagę także koszy alternatywne takie jak czas stracony w podróży czy stopień skomplikowania logistyki. Dla mnie najbardziej opłacalną opcją na styczeń był KLM. Za same loty w obie strony zapłaciłam 439 zł. To nie dużo jak za ten – bądź co bądź – popularny i drogi kierunek.
Parę dni temu kupiłam bilety (tak, znowu! nie czepiaj się marudo!) do Amsterdamu. Lecę za 5 miesięcy czyli trafię idealnie w sezon turystyczny. Udało mi się złapać cenową okazję – 553 zł w obie strony.
KLM pomaga takim spryciarzom jak ja udostępniając na swojej stronie WWW funkcję która:
- umożliwia wyszukanie lotów do wybranego lotniska wybiegając 12 miesięcy w przyszłość,
- wyświetla przekrojowy wykres, na którym wyświetlone są najniższe ceny lotów dostępne w danym miesiącu kalendarzowym,
- po wybraniu miesiąca na podobnym wykresie pokazuje zmiany cen na przestrzeni miesiąca.
Dzięki temu można dostosować urlop i przeloty do dni z najniższą ceną. Oczywiście liczba tańszych biletów jest ograniczona, a i sama cena rośnie wraz z upływającym czasem. Nie ma więc tu racji bytu powiedzenie spiesz się powoli.
Z głową w Nimbostratusie
Minusy wcześniejszej rezerwacji tkwią z kolei w tajnikach meteorologii. Przynajmniej dla mnie. Nigdy nie ma pewności czy pogoda w czasie urlopu dopisze. Chodzenie z głową w chmurach jest może i fajne, ale tylko pod warunkiem, że nie przedzierasz się przez Nimbostratus.
Nauczona doświadczeniem tym razem w trakcie rezerwacji dokupiłam opcję Flexibility, która pozwala mi 3 razy zmienić termin lotu (bezpłatnie). Koszt tej usługi to 14 euro – nie dużo jeśli zestawimy tę kwotę z cennikową (80 euro/1 zmiana). Poprzednim razem popełniłam błąd myśląc, że w razie “w” dokupię ją później. Otóż nie, nie wolno. Formularz rezerwacji jest jedynym miejscem, w którym dostępny jest ten bufor bezpieczeństwa.
Z tobołkiem na ramieniu
Muszę się do czegoś przyznać. Trochę mi wstyd ale nałożę na głowę papierową torbę i jakoś to będzie. Rezerwując bilety na swój dziewiczy, samotny lot dodałam tylko jeden bagaż rejestrowany. W rezultacie bagaż przysługiwał mi tylko w ramach lotu Amsterdam -> Kraków. Yeah! Bystrość milion.
Ale do rzeczy. Lecąc z KLM w taryfie ekonomicznej na każdego delikwenta przypada bagaż podręczny o takich wymiarach:
[table id=1 /]Dodatkowo można wziąć ze sobą na pokład jedno akcesorium np. aparat lub torebkę.
Chodzą takie ploty na mieście, że da się pojechać na dłuższą wycieczkę pakując cały stuff do walizki o takich wymiarach. Na osobistym przykładzie mogę powiedzieć – wcale, że się nie da! Choćbym nie wiem jak starała się upchnąć wszystkie szpargały do takiego maleństwa to i tak wychodzą bokiem. Nie ruszę się bez suszarki do włosów (a jest wielka jak holenderska krowa), bez czytnika i pokaźnej kosmetyczki (i bez tej drugiej też), a muszę zaznaczyć, że nie jestem typem pięknisi patrzącej w lustro po parę godzin dziennie. Sama tłumaczę sobie moje trudy w roli pakowacza tym, że jestem pączkiem więc i moje ciuchy muszą zajmować przestrzeń. Dlatego właśnie kupuję bagaż rejestrowany o maks. wadze 23 kg, który w KLM kosztuje fortunę (84 zł w jedną stronę) 😉
Autorem udostępnionych zdjęć jest mój instagramowy znajomy Johan vel Zoezoquinha. John jest przemiłym mieszkańcem Amsterdamu i na jego profilu można znaleźć świetne zdjęcia z Schiphol. Poza tym zawsze daje czerwone serduszko moim zdjęciom więc podwójnie go lubię! 😉
Piekielne machiny
Bezobsługowa odprawa i zdanie bagażu na Schiphol stresowały mnie najbardziej. No bo jak to tak? Mam rozmawiać z maszyną, zero czynnika ludzkiego, miłych uśmiechów i pomocnych dłoni? A do tego jeszcze ten mały checkbox w systemie “pasażer niepełnosprytny”, który uniemożliwił mi odprawę online w Krakowie.
Na lotnisku zjawiłam się wcześnie rano. Z wydrukowanym planem hali odlotów powędrowałam ku stanowiskom 14 i 15 gdzie miałam znaleźć automaty do samodzielnej odprawy. Na ich małe skupisko trafiłam wcześniej, tuż przed schodami. Poza mną nie było w okolicy nikogo i tylko strach o wielkich oczach wyglądał zza winkla. Do odważnych świat należy! – pomyślałam sobie i pacnęłam paluchem w ekran. Zamrugał na niebiesko i wyświetlił mi prosty wizard, który prowadził mnie krok po kroku przez odprawę.
To co mogę powiedzieć dziś to po pierwsze nie lękaj się. Aplikacja jest intuicyjna, a komunikaty po angielsku napisane są prostym językiem. Jeśli poruszasz się w strefie Schengen nie musisz grzebać w torebce czy plecaku w poszukiwaniu dokumentów. Wystarczy, że przygotujesz zawczasu nr biletu lub rezerwacji. Po ich wprowadzeniu wyświetlą się szczegóły rezerwacji, a oprogramowanie przeprowadzi Cię płynnie przez check-in. Zaraz po pozytywnej odprawie pojawi się ekran z wyborem bagażu. Nie ukrywam, że bardzo mnie zaskoczył i sprawił trudności. Było to spowodowane niedospaniem lub nieprawidłowym odczytaniem komunikatów – whatever. Na ekranie pojawiła się możliwość dodania bagażu i komunikat o możliwych sposobach płatności. Ponieważ bagaż wykupiłam wcześniej nie miałam pojęcia co zrobić. Stałam tak chwilę aż sesja wygasła. Zostałam tylko ja i piekielna machina.
Z pomocą przyszedł mi przypadkowy pasażer (wcale nie przyszedł tylko zaciągnęłam go siłą – ale to jest top secret). Jak się okazało myk polegał na tym, że po dodaniu jednej sztuki bagażu system wyświetlił okrągłe zero do zapłaty i mogłam dzielnie dokończyć zadanie i wydrukować kartę pokładową.
Pan Pomocny zlitował się nad biednym polskim stworzeniem i pilnował mnie aż do samej kontroli bezpieczeństwa za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Tym bardziej, że leciał w innym kierunku.
Odprawa bagażu na Schiphol również jest bezobsługowa, a maszyny znajdują się w wydzielonej strefie przy wspomnianych stanowiskach 14 i 15. Tu pasażerom – zarówno w odprawie jak i w nadaniu bagażu – pomagają pracownicy KLM. Cały proces jest banalny. Wystarczy umieścić bagaż w luku i przyłożyć boarding pass do czytnika. Aplikacja zadaje kilka prostych pytań np. o to czy ktoś obcy, aby nie macał Twej czerwonej torby. Na koniec automat drukuje naklejkę do oznakowania bagażu, a po wciśnięciu przycisku “Niniejszym oświadczam, iż wykonałem wszystko jak należy poproszę o oreder i skrzynię pełną złota” wciąga Twój bagaż do czeluści.
Schiphol
Schiphol to gigantyczne i zarazem świetnie oznakowane lotnisko. Dzięki drogowskazom szybko (Co ja gadam! Po prostu łatwo 😉 ) przemieścisz się do punktów docelowych. Ja polecam też dla spokoju ducha wydrukowanie planów hali przylotów i odlotów. Z perspektywy powiem, że nie są potrzebne ale trzymanie ich w dłoni automatycznie dodaje +3000 punktów do animuszu.
Hala odlotów:
Wow, co za relacja. Ja lecę za trzy miesiące tymi liniami do Amsterdamu, gdzie mam przesiadkę.
Ja jestem ogromną fanką KLM’u – pomocni, sympatyczni i ze świetnym marketingiem. Tydzień temu obsługa z Holenderskiego FB sama przebukowała (oczywiście za moją zgodą ;)) mi bilety rezygnując przy okazji z dodatkowych opłat związanych m.in. z wzrostem kosztu bagażu i przewalutowaniem. Zasłużyli sobie na moją dozgonną miłość 😉
Jestem pod wrażeniem pracy, jaki włożyłaś w ten wpis! 🙂 Ja uwielbiam KLM. Często latam do US przez Amsterdam i na pokładzie KLMu jeszcze nie nie było nie tak, jak trzeba 🙂
Ja jestem ich wierną fanką. Wszystko – począwszy od systemu zakupowego przez odprawę po samą podróż jest świetne. Obsługa Klienta na oficjalnym profilu facebookowym zawsze pomocna, zorientowana i profesjonalna (choć na polskim profilu potrafią niestety odesłać tylko na infolinię więc już nawet nie próbuję do nich pisać) I tak jak Ci już wspominałam: uwielbiam pilotów KLM. Zawsze z humorem i dystansem 🙂
Ja z kolei mam awersję do KLM- po pierwszej i chyba ostatniej podróży ich liniami. Co do lotniska, to faktycznie jest ogromne. Nawet spalam na nim po tym, jak odwolali lot z Amsterdamu do Wawy. Nie wspominam tego najlepiej.
Niemniej wpis bardzo dobry i widac, ze wlozylas w niego mnostwo pracy.
To chyba jest tak, że wszystko jest dobre do momentu, w którym się nie sparzysz. Ja każdy lot i kontakt z KLM wspominam bardzo dobrze. Zawsze byli pomocni, uczynni – złego słowa nie powiem. Z kolei ich tania linia (Transavia) to inna para kaloszy. Tutaj contact center mnie zawiodło, ale nie na tyle, żeby przestać latać tą linią.
Ja do Amsterdamu leciałam w ramach przesiadki do Rio, właśnie liniami KLM. Linie wspominam bardzo bardzo pozytywnie a lotnisko hmm….ogrom 🙂 Ale bardzo pozytywny 🙂