Jestem wystarczająco dobra

Ostatnia aktualizacja 07/02/2021

Pudrowane porażki, tuszowane niedociągnięcia, maskowany smutek. W świecie, w którym wzrastałam, niedoskonałość była powodem do wstydu. Dużo wody upłynęło, nim uwierzyłam, że mogę być – tak po prostu – wystarczająco dobra.

We współczesnym świecie coraz trudniej oddzielić prawdę od półprawdy. Media społecznościowe puchną od obrazów idealnej rzeczywistości. Otaczają mnie piękni ludzie, doskonale zaprojektowane mieszkania, luksusowe hotele, szczęśliwe rodziny i dalekie podróże. Mój feed jest aktywny, zmotywowany, gotowy do tego, by brać z życia pełnymi garściami. Czasem opuszczam gardę i pytam retorycznie: gdzie byłam, gdy rozdawano wszelką pomyślność? Przed chroniczną depresją broni mnie skomplikowany moduł przetrwania: przyzwolenie na bycie sobą, nawet, jeśli nie jest to najmodniejszy trend sezonu.


W ramach projektu JESTEM SOBĄ żyję na 100%. Jeśli myślisz, że każdego dnia daję z siebie wszystko – jesteś w błędzie. Moja definicja zakłada bowiem odpowiednią regulację. Jestem blogerem, podróżuję, piszę artykuły, fotografuję, pracuję zawodowo. Są miesiące, w których żyję na kilkaset procent. Nadwyżkę wykorzystuję na chwile słabości. Czy to, że potrzebuję czasem wymówki, resetu umysłu, ciszy, leniwego weekendu sprawia, że marnuję sobie życie? NIE.

Gdy myślę o planach na kolejny weekend przed moimi oczami pojawia się, odmalowany przez Jana Vermeera, portret pt. dziewczyna z kocem.


Wierzę, że życie składa się tysięcy równoległych rzeczywistości. Podjęte decyzje wypychają nas z jednej do drugiej. Jest taka, w której spacerowałabym dziś brzegiem Wisły. Jedną ręką pchałabym dziecięcy wózek, a w drugiej ściskałabym dłoń życiowego partnera. W wyniku wielu zawieruch tamtej już nie ma. W zamian składam dla Ciebie zdania i myślę o kolejnych podróżach. Życie, które wiodę nie jest spełnionym marzeniem, ale czy to, że podróżuję zamiast założyć rodzinę oznacza, że jestem nieszczęśliwa? NIE.


Są takie dyskusje, w których nie biorę udziału. Nie dlatego, że honor mi nie pozwala lecz dlatego, że zwyczajnie nie wiem o czym mowa.

Niewiedza nie jest ujmą. Jest wynikową poglądów, pasji, możliwości intelektualnych, zasobności portfela, opinii grupy odniesienia i setek innych czynników.

Przyznam Ci w sekrecie, że nie lubię przeintelektualizowanych dyskusji. Gdy znajdę się w otoczeniu, które rozprawia o transcendentalizmie od razu robi mi się słabo. Jestem prostą dziewczyną z bloków, która swoje zdanie wyraża zwykle prostym językiem. Czy to odbiera mu słuszność? NIE.


Oglądam fotografie innych blogerów podróżniczych i wiem jak bardzo dalekie są nasze umiejętności. Tu najtrudniej było mi zrozumieć, że w tym co robię jestem wystarczająco dobra. Rozwijam się, eksperymentuję, fotografuję z większą świadomością. Pokazuję świat autentyczny, takim jakim go widzę. Czy to, że są bardziej utalentowani fotografowie sprawia, że moja twórczość nie jest wartościowa? NIE.


Last but not least. Nie lubię wartościowania cudzego spojrzenia na świat. Mój światopogląd dla otoczenia jest zwykle niezrozumiały. Konserwatyści go nie akceptują, liberałowie mają nie małą zagwozdkę. Osoby politycznie aktywne chętnie zwyzywałyby mnie od ignoranta. Dlaczego? Bo staram się nie dzielić świata wg klucza my i oni. Z pełną świadomością nie oglądam telewizji, nie słucham radia i stronię od gazet. Czy moje poglądy są gorsze tylko dlatego, że nie wpisują się w żaden ze schematów? NIE.


We współczesnym świecie mechanizmy sztucznej inteligencji pokazują binarną rzeczywistość, którą zwyczajnie antagonizujemy. Jesteśmy w niej my z naszym nudnym, szarym i niedoskonałym życiem i są oni. Uśmiechnięci, bogaci i kolorowi władcy wirtualnego świata. Gorsi i lepsi. Kluczem w zrozumieniu, że jesteśmy wystarczająco dobrzy, wystarczająco mądrzy i wystarczająco szczęśliwi jest zbudowanie odporności na te porównania. Tego Wam i sobie życzę z całego serca.

Wszystko co się dzieje w moim świecie dzieje się zazwyczaj w moim własnym środku. Tam przeżywam zachwyt, radość i smutek. Od dziecka zwijam wszystkie myśli i słowa w kulki, a potem upycham wewnątrz. To daleko posunięty introwertyzm wg fachowców od ludzkiej duszy. Ja zazwyczaj mówię krótko, że jestem popie… tzn. chciałam rzec, iż stworzyciel spaprał lekko robotę tworząc Magdalenę. Z tego spaprania wziął się pomysł na blog podróżniczy. Wszak po cóż kisić w sobie te wszystkie słowa jeśli można podzielić się wewnętrznym słowotokiem z bezpiecznych, domowych pieleszy?

  1. Twoje zdjęcia są wspaniałe, a twoje teksty bardzo przyjemnie się czyta! 🙂 Życzę Ci cudownego życia i rozwijania swoich pasji!

  2. To, co ludzie pokazują w internecie jest mocno wykreowane i często różne od ich codzienności – staram to sobie powtarzać jak przeglądam np. Instagrama i nachodzą mnie myśli, że inni mają lepiej.

    1. To też jest tak, że chcemy pokazywać rzeczy ładne, bo one poprawiają nam humor i dodają animuszu. Nie ma w tym nic złego. Ważne, żeby przypominać odbiorcom, że to tylko fragment naszej codzienności 🙂

  3. Też miałam podobne przemyślenia ostatnio – czytam książkę “Być kobietą i nie zwariować” Katarzyny Miller i tam jest mnóstwo na temat dowartościowywania swoich niedostatków 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂

    1. A wiesz co? Nie chcę dowartościowywać moich niedostatków. One są spoko! Chcę być ich świadoma, akceptować je i nie pogrążać się w rozpaczy tylko dlatego, żem taka nieidealna:)

Komentarze są nieaktywne.