Idealny dzień na Gap of Dunloe

Ostatnia aktualizacja 07/02/2021
Przegadałyśmy kilometry maszerując Gap of Dunloe. Opowiadałyśmy sobie o wszystkich kolorach codzienności zamieniając przecinki w słowo: popatrz. Bo wiesz, w Irlandii jest na co patrzeć!
Podróż to ludzie
Zanim przejdę do sedna coś Ci powiem. Miałam pietra. Bałam się, że dorosłość zatarła dawną więź między dwoma dziewczynami z krakowskiego mikroświata. Do pociągu wsiadałam z duszą na ramieniu. Ta mała kreatura wciąż zadawała męczące pytania: “A co jak będzie dziwnie, albo jak jedna drugą pizdnie w ucho?” No drama!
Przemierzając szlaki hrabstwa Kerry uświadomiłam sobie, że już nie jesteśmy tymi samymi istotami. Nie wędrujemy w glanach złączone słuchawkami, w których drą się panowie z Die Toten Hosen. Wspólne wspomnienia mają dziury i przetarcia, a rzeczywistość, z którą się zmagamy jest rozłączna.
Maszerując wśród wzniesień dusiłam łzy. Z każdym krokiem oddalałyśmy się od ciepłych płomieni dzieciństwa i młodości. To ognisko już wygasło, a nam brakło zaklęć: a pamiętasz jak, a wtedy to, ale byłyśmy głupie! Były zbędne. Z każdym krokiem budowałyśmy nową relację. Rozmawiałyśmy o rzeczach dla nas ważnych. Uaktualniałyśmy codzienność. Dzieliłyśmy się myślami o świecie. Wspomnienia? Nie były nam potrzebne do podsycania rozmowy.
Wędrując Gap of Dunloe dusiłam łzy wzruszenia. Widziałam obok siebie mądrą, ciepłą i świadomą siebie przyjaciółkę z dzieciństwa. Borze liściasty! Udało nam się przepoczwarzyć w silne i szczęśliwe kobiety. Jakie to piękne.


Sedno
Po zarezerwowaniu lotów do Cork zaczęła kształtować się pewna lista. Lista miejsc, których nie zobaczymy. Cztery dni, które miałyśmy do zagospodarowania, nie wystarczyłyby na wszystkie atrakcje Killarney. Chcąc… no ok, nie chcąc musiałyśmy wybierać.
Dramatyczny krajobraz irlandzkich gór intensywnie wołał nas do siebie więc do “must’ów” trafiła Gap of Dunloe. Dlaczego ona? Zaraz wyjaśnię.
Zamknij oczy. Wyobraź sobie drogę wijącą się wśród pokruszonych skał i rozczochranych traw. Przed Tobą jedenaście kilometrów marszu między surowymi brzuchami MacGillycuddy’s Reeks i Purple Mountain. Ruszysz śladami masywnego lodowca, który utorował tę trasę dwa miliony lat temu. Pozostawił po sobie kręty szlak i pięć jezior, które dodają krajobrazowi pieprzu. W wędrówce towarzyszyć będą Ci tęczowe owce i duch wodza plemienia Fir Bolg*. Teraz rozumiesz?

*w wolnym tłumaczeniu Ludzi Worków
Dún Loich czyli Twierdza Loicha stała się atrakcję turystyczną regionu za sprawką pewnej influencer’ki – Królowej Wiktorii. Podobno, bo podróżników jest tu naprawdę niewielu. Pieszych maruderów z rzadka mijają zmęczeni rowerzyści i wygodni turyści, którzy na swoich usługach mają siłę koni. Tych prawdziwych i tych mechanicznych.

Tęczowe owce
Założę się, że gdy wspomniałam o kolorowych owcach podniosłeś brew dezaprobaty i myślisz, że opowiadam banialuki? Otóż nie, na niektórych pastwiskach znajdziesz różnokolorowe zwierzaki. Dlaczego? Otóż wszystkiemu winna jest socjalizacja. Irlandzkie owce lubią się bawić i poznawać innych przedstawicieli swojego gatunku. Najlepszą ku temu okazję stwarzają górskie pastwiska. Na rozległych polanach owce tworzą tajne kółka dyskusyjne i organizują potańcówki. Po takiej swawoli ich właściciele mają nie lada wyzwanie. Wyłowić z czarno-białego miksu te własne. Stąd właśnie powstał pomysł malowania owczych grzbietów. Owce jednego właściciela są pomalowane na konkretny, podstawowy kolor. Jeśli znajdziesz dwukolorową owcę nie oznacza to, że zwiała z Panem. Poszła na całość i po prostu czeka na jagnięta.


O Gap of Dunloe praktycznie
Jesteś ciekaw jak dostać się na Gap of Dunloe? Choć z pozoru przełęcz oddalona jest od popularnych atrakcji dotarcie do niej jest proste, nawet jeśli nie masz samochodu. Sama zresztą, polecam zostawić cztery kółka i wsiąść do komunikacji zbiorowej. To da Ci szansę na wdrapanie się na każdą skałę i pagórek. Tam są najlepsze widoki!
Do Gap of Dunloe możesz dojechać busem, dopłynąć łodzią lub przypedałować na rowerze. My zmiksowałyśmy dwa środki transportu i to była najlepsza decyzja. Sympatyczny kierowca busa dowiózł nas do Kate Kearney’s Cottage, gdzie zaczyna się szlak. Zaproponował nam powrót łódką. Dzięki temu, poza wędrówką na przełęcz, przepłynęłyśmy trzy malownicze jeziora. Najpiękniej było na Upper Lake, ale Muckross i Lough Lane też dały radę. Było mega!
Bus odjeżdża spod Tesco w Killarney około 9:30. Przejazd tam kosztuje 5 euro, a za rejs zapłacisz 10 euro. Oba bilety kupisz u kierowcy busa, który powiadomi załogę w Lord Brandons Lodge, że koło godziny 14:00 pojawisz się w przystani, żeby popłynąć ku zamkowi Ross.
Informacja z maja 2019











No to fru na Facebooka!
Będzie mi szalenie miło, jeśli dołączysz do mojej społeczności na Facebooku.
Ciekawe miejsce z ładnymi widokami. Fotografie mocno zachęcają do odwiedzenia 🙂 No i te kolorowe owce! 😀
Owce robią furorę 🙂 Będą sławne!
Faktycznie te cztery dni to niewiele czasu, żeby zobaczyć wszystkie atrakcje Killarney, ale przynajmniej zawsze zostaje coś do czego można wrócić. Uwielbiam patrzeć na surowe wyspiarskie krajobrazy.
Ja też się w nich zakochałam. Już zresztą rozmyślam o powrocie 🙂
Ciekawa jestem czym konkretnie farbują tym owcom te grzbiety… ? Wiesz może?
Z tego co wiem, niestety nie są to stricte naturalne barwniki. Mieszają pigment z tłuszczem i tym smarują runo (?). Ta metoda zastąpiła przykry zwyczaj nacinania owcom uszu w celu identyfikacji 🙁
Wszystko pięknie, chociaż nie wiem czy taka pustelnia byłaby dobra dla kogoś o moich zainteresowaniach. W związku z tym zapytuję: gdzie jest zamek Ross?! Dotarłaś tam w końcu? 🙂 Tęczowe owce rozwaliły mój system. Brakuje im irokezów! xD
Będzie artykuł, w którym pojawi się zamek. Nie jest spektakularny i wątpię, że nasyci Twoją potrzebę obcowania ze starymi budowlami 😉
Gdy pierwszy raz wybrałam się do Hrabstwa Kerry a dosłownie najpierw do Killarney – byłam zachwycona! Nie da się tego opisać słowami, bo na ten zachwyt składa się mnóstwo wszystkiego. Tak po prawdzie to ja rozumiem, że ciężko jest wybrać z tych must’ów, bo w Kerry jest co zobaczyć. Ja na ten przykład nie dojechałam do Gap of Dunloe, bo akurat nie było w mojej trasie. Skupiłam sie natomiast na Ring of Kerry i wspinaczce po Carrantuohill. No ale cieszę się, bo mam po co wracać. Szczególnie opcja powrotu łodzia bardzo mi się podoba, więc może jeszcze tego lata tam zawitam. Jeśli chodzi o owce w Kerry to od razu słyszę wywiad w RTE z farmerem, któremu ukradli owce – musisz to zobaczyć, zdobył sławę w Irlandii. Pozdrawiam
Już prawie kupiliśmy ostatnio bilety do Irlandii i znów okazało się, że termin stanął na przeszkodzie. I tak bardzo żałuję po tym Twoim poście! I z miliona innych powodów też. Ale uda się w końcu! A wtedy tu wrócę i przeczytam jeszcze kilka razy, o! ;))