Dzikus w podróży

Ostatnia aktualizacja 07/02/2021

Największą frajdą podczas samotnej podróży jest poznawanie innych odkrywców. To pasjonaci. Ludzie radośni i komunikatywni. Ich pęd poznawania świata często onieśmiela i budzi przekonanie, że do odkrywania świata potrzeba milionów monet i zagłębia pewności siebie. Raz na milion lat zdarza się anomalia i na szlaku staje dzikus. Co wtedy? Jak sobie radzi ta kreatura?

 

→ To ja, dzikus


Otwarcie przyznaję, że jestem introwertykiem. Ludzie, tacy jak ja, często postrzegani są jako mrukliwe i nudne indywidua. Nie dziwię się temu. Gdybym miała zostać ze sobą sam na sam, potwornie bałabym się milczenia 😉 To nie tak, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia czy nie chcę trwonić czasu na dyskusję z resztą świata. Po prostu zanim podejmę rozmowę wątek kończy się. Zostaję sama na pustym placu, spoglądając z rozpaczą w tumany kurzu, wzniecone przez dyskusję, która właśnie zmieniła kierunek.

Długo introwertyzm, był dla mnie problemem urastającym do rangi życiowej tragedii. Nie lubiłam siebie, miałam do siebie pretensje o kolejne party w milczeniu i byłam przekonana, że wielu rzeczy nie uda mi się zrobić tylko dlatego, że jestem odludkiem. Taki “overthinking”.

 

→ Czas Wielkich Odkryć


W pierwszych odkryciach pomogła mi dobra dusza. Dzięki niej dowiedziałam się ważkich życiowych dogmatów: nie wszystkich muszę lubić, nie ze wszystkimi muszę rozmawiać oraz, że mogę być sobą. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że ekstrawertyków obowiązują te same prawdy!

Stało się oczywistym, że introwertyzm mnie w żaden sposób nie ogranicza. Mogę spełniać marzenia i pokonywać granice nawet jeśli jestem dzikusem. Chęć poznawania świata, zmiany i łapania szczęścia za tęczowy ogonek stała się silniejsza. W moim życiu rozpoczęła się nowa epoka. Czas Wielkich Odkryć nie tylko dla mnie lecz także dla części znajomych. Wielu było zdziwionych, że taka pierdoła znalazła w sobie power i ruszyła w świat. 

Przyznam w sekrecie, że za każdym razem, gdy wracam z podróży jestem zdumiona, jak powiększa się grono ludzi, którzy chcą mnie słuchać. Są ciekawi zdjęć i wspomnień.

 

To jest pierwszy benefit, jaki podróże przynoszą introwertykowi. Dzięki nim budujesz pokaźne zaplecze tematów do rozmów. Stajesz się narratorem we własnej opowieści. Decydujesz o kolejnych śródtytułach i wypełniasz je treścią. 

 

→  Pomiędzy ciszą a small talkiem


Lubię ludzi. Jak wielu introwertykom, wystarcza mi milcząca obecność wśród roześmianych i energicznych śmiertelników. Przez lata zauważyłam u siebie prawidłowość: moja małomówność jest wprost proporcjonalna do liczby rozmówców, z którymi przyszło mi się zmierzyć.

 

Najlepiej radzę sobie w gadkach szmatkach 1:1 i dysputach w podgrupach. Podróże sprzyjają tego typu interakcjom. Z osobami poznanymi na szlaku toczę niezobowiązujące pogawędki. To daje mi radość i podnosi pewność siebie.

 

Kiedyś wspominałam Ci, że nie lubię dzielić się prywatną przestrzenią tak jak Joey z Przyjaciół nie lubił dzielić się jedzeniem. Co zaskakujące, w podróży potrzeba separacji od Świata spada. W tych rzadkich momentach kiedy chcę zatopić się we własnych myślach zakładam na uszy słuchawki*. That’s all.

* Jakiś czas temu postanowiłam nie używać słuchawek i nie wyciągać Kindla w podróży. Dla wielu osób te dwie proste czynności to jasny sygnał, że nie chcę nawiązywać relacji, a to nie prawda. 

 

→ Głęboka Woda


Hmm. Zauważyłam, że najlepiej działam puszczona na głęboką wodę. Zabrzmi to patetycznie, ale życie rozwinęło we mnie zdolność asymilacji w trudnych warunkach. W podróży muszę prosić o pomoc, wskazanie drogi czy potwierdzenie informacji, które znalazłam w Internecie. To jednak nie wszystko.

 

Z premedytacją zatrzymuję się w hostelach właśnie po to, żeby samej sobie zafundować kontakt z dużą grupą nieznajomych. To rozwija zdolności do interakcji społecznych w stosunkowo przyjaznym środowisku. Każdy z nas wybrał ten sam cel podróży, a to oznacza, że mamy podobne zainteresowania i marzenia. Prawdopodobieństwo, że dogadamy się i znajdziemy wspólny język jest wyższe 🙂

 

Możesz teraz zarzucić mi, że prdlę głupoty i to się nie uda. Tylko wiesz, ja przetrenowałam to na sobie. Zapewniam Cię, że dzięki podróżowaniu moje życie stało się bogatsze o kilka nowych znajomości. Poznałam fantastycznych ludzi, z którymi nie dzielę milczenia. Łączą nas wspólne pasje i godzinne rozmowy. To jest osom!

 

→ Od kropki do kropki?


Podróżując nigdzie się nie spieszę. Lubię zmieniać plan tylko dlatego, że tam za rogiem mignęła ciekawa fasada kamienicy. Cieszę się, z każdego pomylonego kierunku, bo to szansa na przygodę i kolejną, prostą historię z podróży. Nie przejmuję się niezaliczonym punktem na mapie, bo ważniejsi są dla mnie ludzie, ich historie i powstające z nich wspomnienia.

Wbrew pozorom lubię podejmować spontaniczne decyzje, zatrzymywać się w fajnych miejscach zdecydowanie za długo i cieszyć każdym darem uśmiechu.

 

Na zewnątrz jestem może cicha, ale w mojej głowie kiełkują szalone pomysły. Nie boję się ryzyka pod warunkiem, że jest ono wynikiem podjętej przeze mnie, niezależnej decyzji (w którą nikt się nie wcina). Gdy taki pomysł uda się zrealizować to jest istna petarda!*

 

*Np. mam za sobą skok na bungee i generalnie jestem fanką ekstremalnych zabawek z wesołych miasteczek 😉

Na zakończenie powiem Ci jedno: nie ważne jest to ile razy będziesz uderzał w szklaną bańkę własnego introwertyzmu. Nie ma znaczenia ile razy upadniesz w dżungli relacji społecznych. Bądź sobą i żyj swoim życiem. Nie próbuj sprostać wymaganiom – nawet własnym. Pozwól życiu toczyć się i wykorzystaj je tak, żebyś czuł się dobrze. Leniuchuj kiedy chcesz, podróżuj jeśli tego pragniesz, śpiewaj i tańcz jeśli masz ochotę albo wejdź pod koc z książką jeśli właśnie to Cię uszczęśliwia.

Zdjęcie nagłówkowe: colorlib.com

Jestem na Bloglovin

Wszystko co się dzieje w moim świecie dzieje się zazwyczaj w moim własnym środku. Tam przeżywam zachwyt, radość i smutek. Od dziecka zwijam wszystkie myśli i słowa w kulki, a potem upycham wewnątrz. To daleko posunięty introwertyzm wg fachowców od ludzkiej duszy. Ja zazwyczaj mówię krótko, że jestem popie… tzn. chciałam rzec, iż stworzyciel spaprał lekko robotę tworząc Magdalenę. Z tego spaprania wziął się pomysł na blog podróżniczy. Wszak po cóż kisić w sobie te wszystkie słowa jeśli można podzielić się wewnętrznym słowotokiem z bezpiecznych, domowych pieleszy?

53 Komentarzy

  1. Ja jestem raczej po tej drugiej stronie lustra, cieszę się, że tak obrazowo opisałaś świat introwertyka, staje się on bardziej zrozumiały….i zgadzam się, że każda sytuacja to plusy, które trzeba odnaleźć. Chociażby w podróży.

  2. Przybijam piątkę. Też jestem typem introwertyka. Tak naprawdę, mówię kiedy muszę. Wolę przelewać myśli na papier czy ekran komputera niż z kimś rozmawiać (oczywiście są wyjątki, bo zaraz wyjdę na nie wiem kogo :P). Pewnie dlatego zawsze dostaję białej gorączki kiedy mam rozmawiać z kimś przez telefon. Zdecydowanie stawiam na sms-y. Potrafię siedzieć w milczeniu, a spotkania z najbliższymi są dla mnie najlepsze, kiedy nie muszę zbyt wiele rozmawiać, a po prostu cieszyć się ich obecnością.
    W podróży dostaję dodatkowego kopa i zdarza mi się nawet do kogoś zagadać 😀 Podróż jest dla mnie takim innym stanem umysłu, gdzie nagle część rzeczy i zadań jest łatwiejszych do wykonania. Słaba jestem za to w utrzymywaniu tych kontaktów po podróży i tego ogromnie żałuję. Czasem z kimś po prostu nie da się rozmawiać i wtedy cieszę się z tego, że jestem trochę takim gburem. Czasem ktoś, kogo życie stawia nam na drodze, jest jakby stworzony do namówienia Cię do rozmowy. Nie jest wtedy ważne nawet to, że Ty mówisz po angielsku, a on po hiszpańsku, a i tak jakoś się rozumiecie 😀
    Pozdrawiam 🙂

  3. Po części mam podobnie. Świetny wpis:)
    Introwertyzm nie jest gorszy i nie każdy musi być dusza towarzystwa i wdawać się w długie dyskusje juz na początku znajomości 🙂

  4. Też jestem introwertykiem, w obecności obcych osób się zamykam, ale w przeciwieństwie do Ciebie nie radzę sobie tez w zwykłych pogawędkach 1:1 🙂 Nie ma lekko 🙂

  5. Super osobisty wpis gdzie otwierasz sie z Twoim ja na innych. Czekam na nasze spotkanie jak dzieci na Boże Narodzenie. Miło się czytało Cię 🙂

  6. ja też najlepiej sobie radzę w rozmowach 1:1 🙂 i u mnie też się pojawiają wariackie pomysły, m.in. wejście na Rysy z marszu (udało się, ale drugi raz chyba wybrałbym inne buty – bo najbardziej wkurzał mnie ból kolana, a mięśnie nie były wcale aż tak zmęczone) 😉

  7. Baaaardzo dobrze się czyta, to o czym piszesz i co piszesz! Jako osoba pisząca o podróżach nawet zazdroszczę lekkości i poczucia humoru! A szata graficzna bloga powaliła mnie z wrażenia! Zdradź rąbek tajemnicy i napisz jak taką zrobić 😀

  8. Piękne, motywujące i inspirujące słowa! Zaczytałam się…, wciągnęłam w każdą literkę 😉 <3

  9. Introwertyzm to dziwna sprawa. Czasami mam wrażenie, że mieszkają we mnie dwie osoby. Z jednej strony lubię przebywać w swoim towarzystwie, z drugiej tęsknię za ludźmi i potrafię zorganizować wyjazd na wiele osób. Lubię mieć wszystko zaplanowane, poukładane, a z drugiej strony prawie nie jeżdżę w te same miejsca i raz na jakiś czas pakuję się w wyjazdy, które ze zorganizowaniem mają niewiele wspólnego. A może nie warto wtłaczać się w ramki introwertyk czy ekstrawertyk, ludzie są zbyt różni, aby dało się ich podzielić tylko na dwie grupy?

  10. Kolejny dzikus melduje się! Dzięki podróżom udało mi się poznać wiele nowych i ciekawych osób, ale jednak mimo wszystko piękne widoki wolę podziwiać w samotności lub w gronie najbliższych mi osób 🙂

    1. Witam na pokładzie 🙂 Ciekawi mnie, czy Ty też masz potrzebę zachowania równowagi między ilością wyjazdów w pojedynkę i w grupie. Ja mogę jeździć w towarzystwie, ale te najbardziej wymarzone podróże wolę zachować “dla siebie”.

  11. Kolejny przykład na to, że podróż to terapia 😉 czytając wpis od razu przypomniały mi się filmy: “Dzika droga” i “Ścieżki”. Przemieszczanie się z miejsca na miejsce to nie jedyna podróż jaką trzeba przebyć by dotrzeć do celu.

  12. Ja podróżuje samotnie po kraju, nigdy nie udało mi się wyjechać samej dalej, zawsze znajduje się kompan chętny do wspólnej podróży 😉
    Piękna płenta

  13. Świetny tekst. Jestem jedną na najbardziej rozgadanych osób jakie znam, potrafię godzinami o niczym, a wszystkie testy, które zrobiłam pokazują, że jestem introwertykiem. Znajomy psycholog twierdzi, że to jak najbardziej możliwe, podobno jestem ambiwertykiem, czyli mam cechy obu. Samotne podróże uwielbiam

  14. Już chyba pisałem na fejsie, że większość piszących o podróżach, których poznawałem, to…introwertycy 🙂 Sam zresztą mogą się chyba przypisać do tej grupy, tylko u mnie wygląda to tak – za dnia mógłbym gadać, wymieniać poglądy, pytać, ale gdy przychodzi wieczór, muszę wrócić do spokojnego pokoju, gdzie jestem sam (lub z żoną) i mieć święty spokój – czas na regenerację 🙂 Dobry tekst! 🙂

  15. Gratuluję odwagi do samotnych podróży – to z pewnością są ciekawe doświadczenia 🙂

  16. Świetnie się czyta Twój tekst! Motywujesz 😉 Skok na bungee to moje marzenie ;D

  17. Świetny wpis! Jasne, że nie trzeba lubić wszystkich, najważniejsze to nie robić pewnych rzeczy na siłę, bo wtedy jesteśmy skazani na porażkę, tak trzymaj!

  18. Mam podobnie jak Ty, też jestem introwertykiem. Przyznaje czasem trudno zabrać głos w dyskusji – dokładnie tak jak piszesz 🙂 I zgadzam sie że introwertyk chyba już tak ma że otaczają go raczej gaduły 😉 Bardzo przyjaźnie ubrałaś ten temat w słowa 🙂

  19. Kiedy tak czytam, to może też jestem introwertykiem? Chociaż czasem wydaje mi się, że i ekstrawertykiem. Ach te definicje, można się pogubić.

  20. Do lasu z gołymi nogami ! 🙂 Żartuję. Chociaż nie. Co do introwertyzmu, to nie jest choroba. A człowiek im starszy, tym bardziej to akceptuje.

  21. Oh, rozumiem co piszesz. Teraz mieszkam w Estonii, którą określa się krajem introwertyków. Nikt nikomu się nie narzuca, nie zmusza do rozmów, tutaj się milczy nader często w towarzystwie, na ulicy się nie krzyczy, a jeśli chcesz kogoś przeprosić na ulicy to robisz to maksymalnie dyskretnie, cicho i uprzejmie 🙂
    Tutaj powinien przyjechać każdy, kto stroni od ludzi! 🙂

  22. Im więcej podróży mam za sobą czuję, że bardziej otwieram się na świat. Kiedyś byłam zdecydowanie bardziej zamkniętą osobą. To długi proces, ale podróże uczą wiele, przede wszystkim komunikacji, tej werbalnej i niewerbalnej. Introwertycy mają ciężej pod tym względem, ale podczas wizyty w innym kraju, zupełniej odmiennym kulturowo można nabyć wiele pewności siebie 🙂

    Ps. bardzo fajny wpis 🙂

Komentarze są nieaktywne.