Aye-aye! Hamburg

Ostatnia aktualizacja 07/02/2021
Hamburg jest brzydki. Pełen kurzu, plam smaru i nierówności. Niedoskonały, zadziorny i wybuchowy. Magnetyczny. Moja sympatia do niego rodziła się w bólach i rozkwitła dopiero po powrocie do Polski. Jeszcze nie wiem jak Ci o nim opowiem. Będę plotła trzy po trzy lub podpowiem, co zobaczyć w tym portowym mieście bez dostępu do morza. #staytuned
Jak feniks z popiołów
Próbuję dobrze dopasować słowa. Nie chcę, by tarły o sobie i zgrzytały. To, co chcę powiedzieć i tak obudzi mieszane uczucia. Podczas nalotów wojennych Hamburg został niemal zrównany z ziemią. Bombardowanie i późniejsze pożary zniszczyły 75% obszaru miasta i odebrały życie trzydziestu pięciu tysiącom mieszkańców. Gomora – biblijna analogia zamknięta w nazwie operacji aliantów, mimo osadzenia w szerszej perspektywie, uwiera. Zło tej konkretnej wojny wykracza poza moją zdolność rozumienia świata.
Ale… to właśnie na tych zgliszczach i na tym nieszczęściu Hamburg ukształtował swój obecny charakter urbanistyczny. Bezmiar gruzu dał mu nowe możliwości rozwoju przestrzeni publicznej. Miasto w wersji deweloperskiej. Pod klucz. Dopasowane, spójne i fotogeniczne. Przemysłowe, lecz na swój umorusany sposób eleganckie.

Gdzie ta keja?
Hamburg swój rytm wygrywa na wyginanej blasze. Wtórują mu skrzeki mew i świst ramion żurawi, które przecinają chmury z półobrotu. Panoramę miasta znaczą kontenery, dźwigi i suwnice. Portowy charakter odbija się w ceglastych ścianach spichrzy przy Speicherstadt, w rybnych halach Dockland i w połyskującym nowością HafenCity. Portowe miasto bez dostępu do morza – to robi wrażenie.
Zapytasz, które z tych miejsc najbardziej lubię? Mam słabość do postindustrialnych terenów, którym kreatywne umysły nadały nowe funkcje. HafenCity jest pod tym względem arcy-ciekawy. Na tapet wzięto przemysłowe tereny nabrzeża ściśle połączone ze śródmieściem. To wymagało nie tylko utworzenia nowej infrastruktury rewitalizowanej dzielnicy, ale zmyślnego połączenia jej z tętniącą życiem strukturą centrum. Przedsięwzięcie było O G R O M N E!



Jednym z najciekawszych budynków HafenCity jest Marco Polo – asymetryczna i intrygująca bryła siedziby firmy Unilever. Z kolei tym najdroższym jest, zbudowana na dawnym magazynie kakao, ikoniczna Elphi. Choć pochłonęła niemal 1 mld euro stała się dumą i symbolem nowego kierunku w rozwoju miasta. To właśnie tu, przemysł ustąpił miejsca kulturze.



Co z pozostałymi miejscami z mojej portowej listy? Rzecz jasna również są warte uwagi. Szczególnie mniej popularne Dockland. To tu znajduje się romboidalna bryła tuż przy przystani dla wielopiętrowych promów wycieczkowych. To jednak nie wszystko. W okolicy mieszczą się parterowe hale targu rybnego – tego prawdziwego, a nie uruchamianego co niedzielę dla turystów. W Dockland sklepy rybne mieszają się z restauracjami; restauracje z barami; bary z kawiarniami. Sama polecam Ci wizytę w sklepie u Willhelma Goedekena, który poda Ci świeżą i absurdalnie pyszną rybę! Na deser wpadnij do Café Schmidt Elbe.



Welcome to paradise
Większość blogerów podróżniczych radzi, żeby wybrać się do St. Pauli. To hamburska dzielnica grzechu i rozpusty. Sama nie jestem pruderyjna. Zresztą, kilka razy w roku odwiedzam Amsterdam… Wiele widziałam. Mimo to, wizytacja okolic Reeperbahn pozostawiła po sobie mieszaninę zaciekawienia i niesmaku. Zaplute ulice, rozbite butelki, wczorajsze dzieci grunge’u.
Dlaczego w takim razie poświęcę St. Pauli cały rozdział artykułu? Dlatego, że podróżując dotykamy różnic. To one włączają nasz umysł na wyższe obroty i sprawiają, że wracamy z podróży bogatsi nie tylko o kolejny zachód słońca ale o kolejną opinię. To ważne, szczególnie gdy wzrastało się w kraju tak homogenicznym jak Polska.

Poza amatorami nocnych klubów ze striptizem i burdeli “grzeszną milą” wędrują fani legendarnej grupy the Beatles. To właśnie w Hamburgu rozpoczęła się ich prawdziwa kariera. Chłopcy z Liverpoolu doczekali się pomnika i własnego skweru (Beatles Platz). Zresztą, jednym z najczęstszych cytatów promujących St. Pauli jest fragment wywiadu Lenona dla The Guardian.
Może i urodziłem się w Liverpoolu, ale dorastałem w Hamburgu
Kontrastuje z nim wypowiedź Paula McCartneya. Muszę przyznać, że w tej opinii znalazłam więcej powiązań z moją własną. Reeperbahn jest kolorowy, magiczny i ekscytujący nocą. Gdy nastaje świt na jaw wychodzi trochę syfu 😉
Hamburg nas totalnie sponiewierał. Pamiętam powrót do domu w Anglii. Mój Tata myślał, że jestem pół-martwy. Wyglądałem jak szkielet.





Czy warto zobaczyć Hamburg?
Jeśli miałabym odpowiedzieć czy było warto moja reakcja byłaby natychmiastowa: no pewka! Przyznam, że przed wyjazdem zapisywałam w notesie wszystkie miejsca, które chcę zobaczyć z przekonaniem, że weekend wystarczy. Bardzo się pomyliłam. Kwiecień zaskoczył mnie temperaturą i słonecznym niebem. Na mapie pozostały ciekawe miejsca, do których nie udało mi się dotrzeć, a przecież dysk i tak pełen jest naprawdę fajnych zdjęć.
No właśnie. Hamburg to raj dla fotografa, który chce zmierzyć się z industrialnym i trudnym klimatem. W okolicach nabrzeża nowoczesna architektura miesza się z ogromnymi konstrukcjami stoczni. Panoramę zieleńców zakrzywiają budynki przemysłowe, a to dodaje im lekko rogatego charakteru. Wszak, Planten un Blumen bez wieży telewizyjnej byłby tylko parkiem. Panorama roztaczająca się z tarasu Elbphilharmonie bez dźwigów i rusztowań byłaby kolejną pocztówką. Dawne magazyny portowe bez nowoczesnej nadbudowy byłyby monotonne.
Poprzecinany liniami metra Hamburg jest niesforny i pyskaty. Ma osobowość i temperament, który przyciąga podróżników. Szczególnie tych, którym znudziły się miasta zwyczajnie ładne.

Planten un Blomen – bardzo warto! Dojeżdża tu linia metra U3.





No to fru na Facebooka!
Będzie mi szalenie miło, jeśli dołączysz do mojej społeczności na Facebooku.
Zaczęłam czytać Twój wpis, pierwsze dwa zdania…I widzę “Pełen kurzu, palm…” I zaczynam intensywnie myśleć, czy jest jakiś inny Hamburg, pod inną szerokością geograficzną, gdzie rosną palmy. Jednak, jak człowiek jest zmęczony, to zaczyna widzieć dziwne rzeczy 😀
A wracając do meritum – Hamburg widziany Twoimi oczami jest ciekawy, może nie piękny, ale na pewno nie brzydki. Intrygujący – to chyba najlepsze określenie. A ostatnie zdjęcia z “różowej godziny” genialne!
Palma też jest! Ta z Park Fiction 😀 A różową godzinę robiłam z moim nowym filtrem ND. Po powrocie siedziałam z Lightroomem i porównywałam zdjęcie przed i po. Wciąż jestem zaskoczona jak fajnie to wyszło 🙂
Niesamowite, jak się Hamburg zmienił przez lata! Zupełnie nowe, bardziej przyjazne oblicze miasta!
Niesforne i pyskate miasto 😉 Z tą przyjaznością bywa różnie. Na stówkę mega ciekawe.
Zaintrygowałaś mnie swoim tekstem. Nie przepadam za nowoczesnymi miastami, ale gdzieś podświadomie ciągnie mnie do tych industrialnych miejsc. Będę w tym roku przejeżdżać przez Niemcy, jeszcze nie zadecydowałam, co zobaczę, więc może wpadnę do Hamburga.
Polecam 🙂 Miasto jest ciekawe, pełne zgiełku i tak brzydkie, że aż piękne.
Hamburg z Twojego opisu wydaje się niezwykle ciekawy. Lubię industralne klimaty, dlatego pewnego dnia go zapewne odwiedzę.
To jak lubisz przemysłowe i postindustrialne klimaty Hamburg na stówkę Ci się podoba.
Też lubię takie klimaty! A Hamburg dotychczas kojarzył mi się tylko z Beatlesami i portem, więc dobrze wiedzieć, że chociaż jest brzydki, to ma w sobie odrobinę piękna i miejsca warte uwagi 🙂
Karolina, Hamburg jest może i brzydki ale ciekawy. Inny niż typowo turystyczne destynacje 🙂
Doskonale oddałaś klimat Hamburga! I w ogóle brawo za piękny styl, jakim piszesz 🙂
Dziękuję Natalia 🙂 Cieszę się, że mój Hamburg w odbiorze spisał się dobrze. Swoją drogą, zawsze ciekawi mnie jak świat wygląda oczami innych osób.
W Hamburgu byłam ponad 10 lat temu i już wtedy mi się podobał. Spędziłam tam Sylwestra. Nowy Rok przywitaliśmy w na wybrzeżu. Średnio bezpiecznie się czułam, bo ludzie rzucali petardy innym do kapturów kurtek i chyba policja nie bardzo panowała nad sytuacją. Metro było strasznie zatłoczone i nie wszyscy się zmieścili, więc musieliśmy drałować z buta ponad 2 godziny do miejsca, gdzie się zatrzymaliśmy. Nie mniej jednak to był super wyjazd. Hamburg jak najbardziej fajne miasto 🙂
Właśnie a propos metra. Hamburg to pierwsze miasto, w którym czułam potrzebę poruszania się z punktu A do punktu D komunikacją miejską. Zazwyczaj jestem piechurem.
Bardzo ciekawy tekst! Nigdy nie byłam w Hamburgu i szczerze mówiąc nigdy nie postrzegałam go w kategoriach wyjazdu turystycznego, ale widzę, że warto dać miastu szansę. Poza tym masz świetny styl pisania!
Już parę razy słyszałam pytanie: Dlaczego zwiedziłaś Hamburg? To nie jest typowe miejsce turystyczne. I chyba właśnie dlatego. To kierunek, który jeszcze nie jest skażony mianem “atrakcji turystycznej”.
Nie byłam nigdy w Hamburgu. Zaciekawił mnie po Twoim wpisie! I ten piękny zachód słońca oraz interesująca, charakterystyczna architektura. Podoba mi się również, że z jednej strony Hamburg wydaje się niezbyt urokliwy, a z drugiej ma coś w sobie. Lubię takie miejsca
To taki urok brzydoty. Niby nic, a jednak kręci 😉
Nigdy nie byłem w Hamburgu, ale chyba muszę go dopisać na moją podróżniczą listę bo po tym poście wiem, że jest to niezwykle ciekawe miejsce 😉
Hah, no jest bardzo ciekawy 😉 Polecam
Bardzo ciekawe spojrzenie na Hamburg, fajnie go opisałaś. Początkowe zdjęcia trochę mi przypominają pobliski Limerick w Irlandii. Momentami drewniana promenada, budynki z tymi małymi okienkami i ceglane ściany, no i tzw. Pencil, czyli okrągły budynek. Do nowoczesnoiści budynków w Hamburgu to ma jeszcze trochę daleko, nie wiem dało by radę tu wydać 1 mld na budynek. Swoją drogą skąd ta cena? Masakra. Na koniec dodam, że cytat “Hamburg nas totalnie sponiewierał” daje do myślenia… jechać czy nie? Dać się sponiewierać brzmi bardzo intrygujaco! Pozdrawiam
Za parę dni będę w Limerick to porównam 😀
Niesamowite miasto, świetnie je opisałaś i skłoniłaś do wpisania na listę oczekujących na obejrzenie. W ogóle zastanawiam się czemu do tej pory tak po macoszemu traktowałem Niemcy. Z tego co piszesz Hamburg wart jest grzechu.
Wiesz Mikołaj, ja mam to samo. W Niemczech zwiedziłam tylko Hannover i Hamburg. Nigdy mnie nie ciągnęło do naszych sąsiadów, ale chyba pora to zmienić.
Uwielbiam Twoje pióro! Mało jest osób w blogosferze podróżniczej, które potrafią tak pięknie bawić się słowem. Każde nawet najmniej zachęcające do wizyty miejsce potrafisz zaczarować i tu mamy tego żywy przykład :-)Przekonałaś mnie, jadę do Hamburga!
Ojej 🙂 Nawet nie wiesz jak miło słyszeć takie słowa!
Jak byłam w podstawówce moim celem na dorosłe życie było zamieszkanie w Hamburgu. Nie mam pojęcia, skąd mi się to wzięło, bo nigdy tam nie byłam i nic o tym mieście nie wiedziałam 🙂 Tyle tylko, gdzie leży.
Z chęcią teraz bym się tam wybrała i przeszła Twoimi śladami. To takie miasto inne niż większość mi znanych.
Hamburg mam właśnie w planach, bo poznałam fantastyczną osobę z tego miasta:) Zatem będę miała szanse zobaczyć to, o czym piszesz:)
Nie lubię industrialnych klimatów.Nie lubię takich miast. Nie lubię dużych miast.
Hamburga nigdy nie uwzględniałam w moich planach. Potrafiłaś jednak bardzo ciekawie pokazac Hamburg. Od kilku lat moja firma oddelegowała mnie do Niemiec, tu pracuję,ale zawsze wolałam małe miasteczka w południowej części kraju.
W Hamburgu pracuje moja koleżanka i wychwala to miasto pod niebiosa. No i ciągle mnie zaprasza, może więc się skuszę.
Masz świetny styl pisania.
Pozdrawiam-)