Rebel, Rebel

Ostatnia aktualizacja 22/02/2021
Zacznę od stwierdzenia, które z lekka zaprzeczy geologii. Amsterdam nie jest miastem płaskim. Wędrując pośród kamienic gołym okiem można zauważyć zmieniający się koloryt, pozycję społeczną i kulturową okolicy. Ośmielę się stwierdzić, że można niemal spersonifikować każdą z dzielnic: romantyczny Jordaan, rozrywkowy De Wallen czy buntowniczy De Pijp. Dziś opowiem Ci o tym ostatnim.
Wolność Tomku w swoim domku! (nutki)
Amsterdam zasłużył sobie na opinię jednego z najbardziej wolnych miast na świecie. Tu możesz myśleć co chcesz. Ba, możesz nawet wyrażać swoje poglądy na głos. Musisz mieć tylko na uwadze lokalną szczerość. Choć wychowani wśród słonych i surowych wiatrów Holendrzy często są powściągliwi, istnieje ryzyko, że oberwiesz w ucho ciętą ripostą. Nie odbieraj tego jako złośliwości i zwady. Na tym polega wolność słowa i tolerancja w holenderskim wydaniu. Ono zresztą jest mi najbliższe. Tolerowanie różnorodności, odmienności poglądów, wierzeń i wyborów nie jest bowiem równoznaczne z akceptacją.
Gdzie najpiękniej widać wolność Amsterdamczyków? Moim zdaniem w południowej części miasta, a konkretnie w De Pijp. Odległą o rzut beretem od Rijksmuseum dzielnicę zamieszkuje niemal 150 różnych narodowości. Ich obecność słychać w zmieniającym się akcencie, sposobie bycia i wyglądzie “obejścia”.

Na początku był chaos
Rewolucja przemysłowa → galopujący wzrost populacji → przeludnienie. Właśnie ta, mocno uproszczona, relacja między przyczyną i skutkiem sprawiła, że włodarze Amsterdamu stanęli przed palącym problemem. Konieczna była kolejna rozbudowa miasta. Planiści wybrali żyzną ziemię przy południowej granicy. Na polach zamiast upraw i wiatraków miała wznieść się dzielnica do złudzenia przypominająca bogate ulice Paryża. Jednak – stety / niestety – z pierwotnego planu pozostały strzępki. Po pierwsze, miejski skarbiec, podobnie jak moja skarbonka, nie był przepastny. Po drugie. liczba nowych mieszkańców rosła w dramatycznym tempie. Władze miejskie musiały reagować tu i teraz (tam i wtedy?).
W efekcie budowa Pijp’u do złudzenia przypominała dzisiejszą rozbudowę Krakowa. Bankierzy odkryli kredyty hipoteczne. Deweloperzy wznosili nowe budynki szybko, chaotycznie i korzystali z kiepskich materiałów. Planowanie przestrzenne było w zasadzie zerowe. Część kamienic zawaliła się tuż po wybudowaniu, co dało lokalnym dziennikom pole do szyderczych komentarzy. W drugim dziesięcioleciu XX wieku De Pijp rozwinęło się o nowe ulice. Dystrykt podzielono na Stary i Nowy Pijp. Architektura młodszej części dzielnicy nazywana jest dzisiaj Szkołą Amsterdamską. Bryły budynków zyskały krągłości. Są miękkie, plastyczne i obłe.
W efekcie boomu mieszkaniowego lokatorom do dyspozycji oddane zostały mieszkania ciemne, wąskie, wilgotne, a do tego bez łazienki – co patrząc na roczne statystyki kąpieli, raczej nie stanowiło problemu 😉 Na terenie De Nieuwe Pijp wybudowano łaźnię, która miała zapewnić mieszkańcom co najmniej jedną – OBOWIĄZKOWĄ – kąpiel w tygodniu. Ci jednak nie byli skorzy do ablucji. Do 1945 roku średnia rocznych kąpieli na mieszkańca wynosiła 5 sztuk. W 1950 roku skoczyła do… 10 na rok 😉 #szał_ciał

→ Sex, drugs & rock’n’roll
OK, wiesz już, że za mieszkańcami Pijp’u ciągnęła się … nuta zapachowa, którą ku własnej uciesze postanowiłam nazwać stinky winky. Co mogę jeszcze opowiedzieć o pierwszych mieszkańcach dzielnicy? Czarny PR wokół tanich mieszkań w De Pijp przesądził o charakterze tego miejsca. Dzielnicę zapełniła bohema: pomniejsi artyści, marzyciele i prostytutki. To też nie tak, że całe sąsiedztwo zapełniło szemrane towarzystwo. Niskie czynsze i możliwość wynajmu łóżka przyciągnęły tu również studentów oraz imigrantów. Okolica zapełniła się żydowskimi rodzinami z Portugalii, Hiszpanami pracującymi w pobliskim browarze Wujka Heinekena, a w późniejszym czasie również przybyszami z Turcji i Maroka. Było kolorowo, głośno, niespokojnie.


Powrót do przyszłości
Pijp, choć zmienił się w popularną i bogatą dzielnicę, do dziś zachował swój buntowniczy temperament. Nadal nie brak w nim squatów i pomniejszych spelunek. To tylko dodaje mu charakteru. Jego multikulturowość najmocniej widać pośród straganów słynnego targowiska De Albert Cuypmarkt. Na ponad stu kramach kwitnie handel warzywami, owocami czy przyprawami z różnych stron świata. Turystów wodzą na pokuszenie słodkie stroopwafle, holenderskie sery i śledzie. To też raj dla kolekcjonerów staroci, którzy ochoczo targują się o groch, mydło i powidło 🙂
Pluralistyczny charakter Pijp’u odbija się również w kuchni. To właśnie tu kubki smakowe zostają skazane na niekończącą się balangę. Tańce ze strukturą, pląsy z zapachem i intensywną relację z pikanterią. Wyrok zwykle wykonywany jest w lokalnych restauracjach, np.
- Coffee and Coconuts, Ceintuurbaan 282-284 – które słynie nie tylko z pysznej kawy i koktajli, ale też ze zdrowego, organicznego jedzenia.
- Omelegg, Ferdinand Bolstraat 143 – brunchownia z jajami 😉
- Bakers and Roasters, Eerste Jacob van Campenstraat 54 – omlety, pancakes, burgery i domowe ciasta.
- Little Collins, Eerste Sweelinckstraat 19F CL – kanapki, tosty, jogurty, granole w australijskim stylu.
- The Seafood Bar, Ferdinand Bolstraat 32 – jak sama nazwa wskazuje.


Czy będzie do tego mapa?
Będzie! 😉
- km
- mile
PS. Byłabym zapomniała! Koniecznie wpadnij do Sarphatipark 🙂


No to fru na Facebooka!
Będzie mi szalenie miło, jeśli dołączysz do mojej społeczności na Facebooku.
Uwielbiam sposób, w jaki pokazujesz ludzi na zdjęciach. Znam wiele osób, które są gotowe długo czekać, aż kadr wyczyści się im z każdej żywej istoty. Ty Magda masz prawdziwy dar fotografa pokazującego pięknie emocje. Pomysł z mapą genialny. Od razu uprzedzam, że będę dopytywał o wtyczkę do jej tworzenia 🙂 A przed wszystkim mega praktyczny wpis. Po tym co piszesz wieszczę De Pijp coraz większą popularność i rozwój i to nie ze względu na bliskość do Rijksmuseum 🙂
Dzięki Mikołaj 🙂 Jesteś drugą osobą, która mi to mówi / pisze! Fakt jest taki, że ja zwykle robię na opak więc często zdarza mi się czekać, aż jakiś uroczy maruder wejdzie mi w kadr. Lubię pokazywać prozę życia na zdjęciach 🙂
To ja będę trzecia 🙂 . Zgadzam się z Mikołajem. Zdjęcia z ludźmi pierwsza klasa. A ta łaźnia ciągle istnieje i jest czynna?
Chyba Was wyściskam <3 Budynek łaźni wciąż stoi, ale od 1980 roku jest zamknięta 🙁
Piękne zdjęcia aż chce się oglądać 🙂
Oglądaj! Nie krępuj się 😀
Artykuł napisany rewelacyjnym językiem! 🙂 bardzo lubię taki styl 🙂 pozdrawiam!
Dzięki Beata 🙂 Uściski dla Ciebie!
Holandia mówią najbardziej wyluzowany kraj w Europie .. czy faktycznie ?? Zanim się w nią głębiej wgryzasz kojarzy się z wiatrakiem, tulipanem i czerwona ulicą, ale ma do zaoferowania dużo więcej .. Amsterdam uwielbiam
Holandia ma do zaoferowania bardzo dużo – zgadzam się w pełni 🙂
akurat tu nie dotarliśmy, ale zrobimy to przy następnej okazji. Ależ ja uwielbiam to miasto, właśnie za różnorodność i tolerancję. Pierwszym szokiem były malunki w metrze, opowiadający, kto mieszka w Amsterdamie i dlaczego dla każdego jest miejsce 🙂 chyba poszukam biletów 😉
Ha! W końcu nie tylko samą siebie namawiam na szukanie biletów! 😀 Po napisaniu przewodnika po Amsterdamie kupiłam bilety w 5 minut i za dwa tygodnie znów tam będę 😉
Uwielbiam Twoje pióro! Tak lekko i ciekawie potrafią pisać tylko nieliczni. Zazdroszczę Ci strasznie tej umiejętności. Pisz dalej i wprowadzaj nas w ten cudowny świat podróży 😉
Ech ten Amsterdam, bywam co roku, ale głównie służbowo i nie ma czasu by bliżej się z nim zaprzyjaźnić, a szkoda…
Nie myślałaś o tym, żeby przedłużyć służbową wizytę choćby o weekend ze zwiedzaniem?
Oczywiście, że myślałem, ale nie zazwyczaj jest to niemożliwe. Dlatego znam bardzo wybiórczo, po łebkach…
Nigdy nie byłam w Amsterdamie, ale gdy czytam o nim u Ciebie mam coraz większą ochotę odwiedzić to pasjonujące miasto!
Zachęcam bardzo mocno!
Fantastycznie się Ciebie czyta, naprawdę! A to “Do 1945 roku średnia rocznych kąpieli na mieszkańca wynosiła 5 sztuk. W 1950 roku skoczyła do… 10 na rok” jest dla mnie ogromne zaskoczenie, wow! W ogóle jak wymawiać nazwę “Pijp”, bo przypadkiem przeczytałam “Pipa”, a to raczej niezbyt poprawnie haha. Amsterdam mnie zauroczył, trafiłam na śliczną pogodę, ale do tej dzielnicy nie dotarłam, o ile mi wiadomo 😀 (czasem gubię się chodząc po miastach i trafiam w dziwne miejsca, potem nie do końca wiem, gdzie byłam :P)
Mam dokładnie to samo: lubię się gubić i trafiać w dziwne miejsca. Nie zawsze wiem jak wrócić i bywa czasem zabawnie, a czasem straszno 😉
Pijp wymawia się jako Pejp z bardzo krótkim “e”. Miałam o tym napisać, ale umknęło mi to kompletnie!
W Amsterdamie byłam dobrych kilka lat temu, zaraz po skończeniu liceum (Jezu… kiedy to było!). Wtedy miasto zrobiło na mnie wrażenie nieco chaotycznego, ale w tym chaosie naprawdę ciekawego. Jego industrialny charakter nadaje mu klimatu. I z racji bogatej oferty klubów/kawiarni nie można się tam wieczorami nudzić.
Ja właśnie przepadam za tym amsterdamskim bezładem. Pamiętam też moment, w którym po raz pierwszy poczułam, że “jestem chaosem” i już nie muszę się zastanawiać jak ominąć rowerzystów, kiedy przejść przez ruchliwą ścieżkę i jak ominąć tłumy. Mam rytm miasta wyryty głęboko w serduchu 🙂
Muszę Wam zdradzić,ze ten chaos jest bardziej zoragnizowany niz sie wydaje przyjezdnym,ruch rowerowy np odbywa sie tak plynnie i mam wrazenie ze my rowerzysci( ja tez) rozumiemy sie bez słów 😉 Wszystko fukcjonuje tu jak w zegarku,serio,mieszkam tu 13 lat,wiem co nie o I kocham bardziej niz kiedys 😉
Ania, właśnie o to mniej więcej mi chodzi. Będąc po raz kolejny i kolejny w mieście czuję w tym chaosie powtarzalność. W zasadzie czasem tylko zaskoczy mnie jeszcze jakaś canta albo pędzący skuter 😉 Zwyczajnie trzeba dostroić się do rytmu.
Byłam w Amsterdamie tylko jeden dzień i cieszę się, że wpadłam tam na te kilka godzin. Teraz już wiem, że na pewno chcę tam wrócić! Bardzo magnetyczne jest to miasto, a takie opisy jeszcze bardziej rozbudzają wyobraźnię 🙂
Magnetyzm Amsterdamu pewnie jest stwierdzony naukowo 😉
Na początku zawsze jest chaos 🙂 TY to jednak potrafisz pisać o różnych miejscach 😉
Dzięki, dzięki!
Wow, nie miałam pojęcia, że w Amsterdamie jest taka dzielnica. Fajnie napisane, czyta się z przyjemnością. Dziękuję za wieczorną rozrywkę 🙂
Do usług! 🙂
Piękny tekst! Lekki! Wciągający! Czytałam na głos całej rodzinie 🙂 Nie miałam pojęcia, że taka dzielnica jest w Amsterdamie.
I doskonałe kadry! ale to już wiesz. 😉 Twoja relacja sprawia, że nawet gdy ani przez chwilę nie myślało się o odwiedzeniu tego miasta to po przeczytaniu zaczyna się myśleć, a może jednak… 😉
Ada <3 To prawdopodobnie było pierwsze czytanie mojego tekstu na głos i z publicznością!
Ten Amsterdam jest naprawdę niesamowity. Nie dość, że można tam zobaczyć fajną architekturę, to w dodatku to miasto jest symbolem wolności. Tam każdy jest wolny i to jest fajne 🙂
Visitor Rating: 5 Stars
Visitor Rating: 5 Stars
Uwielbiam Amsterdam i uwielbiam czytać Twoje wpisy 🙂 pozdrawiam