Brugia – miasto z pieprzonej bajki!

Ostatnia aktualizacja 07/02/2021
Na początku był cytat: “To naprawdę miejsce z pieprzonej bajki. Szkoda, że jest w Belgii. Z drugiej strony, gdyby było w jakimś porządnym miejscu zbyt wiele ludzi chciałoby je oglądać i wszystko by spieprzyli”. Później – w niejakiej sprzeczności z intencją bohaterów filmu In Bruges – rzesze turystów ruszyły na Brugię.
→ In Bruż
Brugia jest tym miejscem na mapie, wokół którego czerwonym pisakiem bazgrze się serduszko z 10 powtórzeniami. Miasteczko z bajki – owiane świetlistą mgiełką i pełne ukrytych zakamarków. Miejsce, do którego Człowiek-Fotoamator chce wrócić tylko po to, by być sekundantem w walce pomiędzy światłem i cieniem. Tknięty nagłym zakochaniem pragnie oglądać ją ubraną w każdą porę roku. Problem tkwi w tym, że Brugia ma wielu absztyfikantów.
Codziennie między 11 a 18 miasteczko przeżywa istne oblężenie. Przedstawiciele różnych nacji prowadzą zacięte walki na kije do selfie. W tym czasie cech pracowników portowych spławia innych, upchniętych niczym sardynki w puszce, wąskimi łodziami. Flamandzkie gospodynie tuczą zmęczonych wojów goframi i ziemniakami wyciągniętymi z frytury, która wiele już widziała. Zmysły co znamienitszych karmione są misami zmysłowych muli w białym winie. To może zmęczyć… W oczach osób zdążających na wieczorny pociąg do Brukseli często, zamiast zachwytu, widać rozczarowanie.
Zapytasz, czy można coś na to zaradzić? Owszem. Zatrzymaj się w Brugii na noc, obudź o poranku i pójdź na spacer. Historia zaklęta w brukowanych uliczkach i kanałach – to wszystko stanie się Twoje.

→ Wszystkie drogi prowadzą do Brugii
Wyobraź sobie rozchwiany pokład statku. Stoisz na rozstawionych nogach i mocno trzymasz się relingu. Przykładasz do skroni dłoń tworząc nad oczami daszek. W oddali majaczy ląd. Niebawem wpłyniesz do wąskiego kanału. Poziom ekscytacji rośnie, bo u końca Zwinu czeka jeden z największych portów znanego Ci świata. Jest XIV wiek, a Brugia należy do największych miast Niderlandów i znaczy więcej niż Gandawa czy Antwerpia. W jej murach zamieszkuje przeszło 35 tysięcy mieszkańców więc w porównaniu do innych europejskich miast jest bardzo dużym ośrodkiem.
W wiekach średnich w Brugii krzyżowały się ważne szlaki handlowe. Kupcy z innych rejonów Europy mogli swobodnie handlować więc miasto utrzymywało klimat wielokulturowej dżungli. Swoje faktorie otwierali tu między innymi Florentczycy, Wenecjanie, Hiszpanie i kupcy hanzeatyccy.
Kupcy brugijscy również nie byli obojętni na zew przygody i kuszący zapach mamony. Z podniesioną głową kroczyli po targach szampańskich, w angielskich miastach piali z zachwytu nad jakością wełny. Czasem, jak wiatr zawiał wystarczająco mocno, można było ich spotkać wśród fal odległego Bałtyku. Wśród beczek śledzi. #NAJGORZEJ

→ Czasy pre-zalanderskie
Zanim powstało Zalando i nim Internautki uzależniły się na dobre od rabatów z Answear.com ważną rolę w przemyśle tekstylnym odgrywały miasta flamandzkie: Ypres, Brugia, Gandawa i Arras. Borze iglasty, lekko zapędziłam się w kozi róg i zaraz zmienię się w Pannę-Encyklopedię, ale musiałam jakoś wpleść ten cały Arras. Bo wiesz, ja dotąd w moim małym rozumku byłam przekonana, że Arras to jest tam, gdzie sypia Alladyn! Takie rozczarowanie! (#IGNORANCJA_MILION)
Zmierzając do sedna. Brugia była jednym z ważniejszych ośrodków trudniących się produkcją oraz handlem suknem, płótnem i wełną. W mieście jak grzyby po deszczu wyrastały manufaktury sukiennicze, które zachwycały rozwojem technologicznym. Słynęły one szczególnie z nowoczesnych sposobów farbowania tkanin oraz kładzenia apretury. Brzmi mądrze, co nie? A tu chodzi o to, że Brugijczycy potrafili m.in. nieźle krochmalić. Dzięki temu materiał nabierał odpowiedniej sztywności, był mocny i świetnie wymaglowany 😉

→ Coś poszło nie tak
Coś poszło nie tak nie tyle w Brugii (poza Zwinem, który zamulił), co w całych ówczesnych Niderlandach. Przemiany społeczne jakie zaszły w tej dżdżystej krainie sprawiły, że struktura społeczna mocno odbiegała od standardów. Stary porządek feudalny coraz bardziej tracił na znaczeniu. Faktyczna władza zaczęła kumulować się w rękach bogatego mieszczaństwa. Zyskali też zwykli ludzie.
Z tego powodu przedstawiciele starych rodów szlacheckich nie tylko płakali nocą w poduszki lecz również knuli i spiskowali. Efektem tego, były różne awantury i ograniczenia narzucane na wciąż bogacących się mieszkańców miast i wsi (np. zakazano chłopom noszenia jedwabnych szat).
Niestety, konsekwencje tak intensywnego rozwoju kupiectwa i rzemieślnictwa były tragiczne. Konflikty społeczne i polityczne doprowadziły do zrujnowania potęgi gospodarczej. Brugia i inne ośrodki kupieckie padły na kolana i nigdy już się nie podniosły. Dysproporcje społeczne doprowadziły do gwałtownych zrywów społecznych. Na ten, już i tak poturbowany pejzaż, nałożyły się opłakane w skutkach konflikty religijne. Nie chcę przynudzać choć czuję, że mam w głowie materiał na poważną rozprawkę. Generalnie wszystko co mogło pójść źle tak właśnie poszło, a przewracając karty historii można uronić niejedną łzę.

→ Co tam jest? Widok
Dziś Brugia podniosła się na jedno kolano. Zamiast kupców z odległych krain z ich belami tkanin, beczkami pieprzu i workami wypełnionymi po brzegi gwiazdkami anyżu przyjmuje miliony turystów. W przewodnikach stoi, że jest najlepiej zachowanym miastem średniowiecznym choć słyszałam też plotkę, że to pic na wodę fotomontaż. Dla mnie Brugia jest czarującą i pełną subtelnego uroku mieściną. Choć z jej potęgi pozostały wspomnienia nadal zachwyca. Za każdym winklem, w każdej dziurze i za równo przyciętym żywopłotem spotkasz coś, co sprawi, że z Twoich piersi wydobędzie się głośny jęk zachwytu. W kolejnym wpisie opowiem Ci o ciekawych miejscach w Brugii i o tym dlaczego warto tam u licha pojechać ♥ Zanim jednak powstanie przewodnik po Brugii – zapraszam na zdjęcia 🙂
















No to fru na Facebooka!
Będzie mi szalenie miło, jeśli dołączysz do mojej społeczności na Facebooku.
Piekne zdjecia i swietnie spisana historia miasta, ja sie w Brugii zakochalam, bylismy pod koniec zeszlego lata i tego lata rowniez zamierzamy jechac 🙂
Brugia to jedno z tych miejsc, do których chce się wracać 🙂 Zazdroszczę, że macie tak blisko!
Jak z bajki?! Przecież to istna idylla na Twoich zdjęciach 🙂 Piękny, spokojny klimat. Chciałoby się teleportować do zaraz!
Teraz to lepiej nie, bo zaraz zaczyna się szczyt turystyczny i będą bić się na te kijki do sefiaków 😉 Lepiej ustaw teleporter na 18:00.
Kochani turyści! <3 W sumie to i zaleta (bo miasto czerpie zyski z nich i może się rozwijać) a z drugiej bolączka dla turystów – bo tłumy. Trochę paradoks, ale nic się na to nie poradzi. Prawdę mówiąc to najbardziej upierdliwi dla mnie są turyści z Azji…
Co do Brugi to udało Ci się na zdjęciach uchwycić jej spokojniejsze oblicze i nie ma na niej opisywanych tłumów. Chyba że zdjęcia robione jak pisałaś wcześnie rano 😀
Aga, dokładnie – większość zdjęć robionych jest o poranku lub wieczorem kiedy tłumy spakowane były już do pociągu 😉
Bardzo mądre posunięcie. Dobrze, że ostrzegłaś w tekście że taka sielanka to nie jest normalka ^^
Cofnąłbym się w czasie i sam doświadczył tego miasta w dawnej świetności. Sam może bym pohandlował i sprawdził jak zrywa się jedwabne szaty z bogacącego się chłopstwa. (-:,
Ja chciałabym zobaczyć, jak chłopi pracują w jedwabnych ciuszkach podczas sianokosów 😛
Byłam, rzeczywiście jest tam pięknie, ale myślę, że jest sporo miejsc, nie tylko w samej Belgi, ale w całej Europie Zachodniej podobnie wyglądających. Brugia to dla mnie fenomen marketingu miejsc, wykorzystany do cna przez lokalne i centralne władze. Mode na to miejsce pewnie kiedyś minie, a to co zarobią na świetnie wykorzystanej fali popularności po filmie to ich!
Pełna zgoda. Sama często porównuję Brugię do małych holenderskich miast, które są równie piękne, a więcej w nich spokoju. Choć trzeba przyznać, że dzięki promocji zyskuje nie tylko region ale i sam turysta. Można liczyć na odpowiednią bazę noclegową, dostęp do restauracji i pubów, dobry dojazd 🙂 Jak we wszystkim – blaski i cienie 🙂
Niesamowite widoki! 🙂 Już sporo osób opowiadało nam o Brugii, jako ciekawym miejscu do zwiedzania! Kto wie, może się wybierzemy!
Apeluję o wizytę poza sezonem i z noclegiem 😉
Rzeczywiście bajkowe! Skojarzyło mi się z miasteczkiem z Pięknej i Bestii, pewnie więcej Disneyowskich hitów mogłoby się tutaj rozgrywać 🙂
Pewnie tak. Na razie nagrali tylko film o płatnych zabójcach 😉
Naprawdę pięknie i malowniczo! Film “In Bruges” widziałam i całkiem mi się podobał. A naprawdę są tam takie tłumy fotografów, jak piszesz? 😀
Jest gęsto. W godzinach szczytu lepiej omijać ścisłe centrum szerokim łukiem.
Koleżanka w pracy mówi mi co jakiś czas – “koniecznie musisz do tej Brugii, zakochasz się w tym mieście”. Kurka – chyba ma rację ;). Świetne zdjęcia i inspirujący wpis.
Polecam, zostanie na noc tak, żeby skorzystać z godzin mniej popularnych wśród turystów 🙂
Matko bosa! Ja na samo wspomnienie o Brugii się wzdrygam. Takich tłumów jak tam jeszcze nigdy i nigdzie nie widziałem 🙁 Ciekawi mnie zatem jakim cudem udało Ci się sfotografować miasto jako opustoszałe. Chociaż bardzo mi się podoba ten klimat, to czułbym się nieco oszukany zastając to, co zastałem tam na żywo 😛 !
Pamiętasz naszą rozmowę pt czytanie vs oglądanie? 😛 Bo w pierwszej części napisałam, że Brugia dzień w dzień przeżywa oblężenie. Byłam tam od pt do niedzieli więc sporo widziałam. Zdjęcia trzaskałam rano i wieczorem. W ciągu dnia ludzie bili się na kije do selfie, dlatego ja szlajałam się obrzeżami i szukałam tajemnych zaułków 😛
Opis jak z najlepszego przewodnika 🙂
Dziękuję 😉
Marzy mi się ta Brugia i marzy… może w tym roku uda się chociaż wyjechać na weekend 🙂 Chociaż te tłumy turystów zniechęcają… Po przeżyciach w Amsterdamie unikamy tych mega popularnych miejsc. Z drugiej strony – wafle belgijskie <33 😉
Z Amsterdam, Brugią i innymi turystycznymi miejscami tak jest. Jeśli nie wyjdziesz poza strefę turystyczną będzie ludź na człowieku. Ja np. jestem psychofanką Amsterdamu. Mam w nim przestrzeń, świetnych ludzi i wspólny rytm 🙂
Uwielbiam to miasto – mimo że jest mega turystyczne (co prawda, byliśmy poza sezonem – bo tak gigantycznych tłumów nie kojarzę, bardziej o nich czytałam). Zgadzam się na przesłodzoną bajkowość – i świadomie tu przyjeżdżam, bo to miasto zostaje w sercu na zawsze. A jak ktoś zmęczony tłumami, polecam wyjść na obrzeża Starego miasta, wzdłuż dróżki rowerowej – dobre knajpy z piwem, spacer pod koronami drzew i spokój 🙂
Otóż to właśnie. Nie ma się co kisić w centrum skoro tyle zakamarków do odkrycia 🙂
własnie zawsze jak czytam o brugii to mam takie: pokochałabym/znienawidziłabym. tlumy bawia mnie tylko do pewnego momentu, tez bym wolała opcję żeby miec miasto na wyłączność z noclegiem. ale boję sie, czy nie jest zbyt bajkowa jak dla mnie. nie ma tam nic brzydkiego, serio? jakiejś prozy życia, obdrapanych murów? 😉
Dobry kontrast między brzydotą i efektem WOW jest w Gandawie. Tam masz bardzo małą strefę turystyczną i wystarczy pójść przecznicę dalej, a na 100% trafisz na odrapańce, stare przyczepy, malunki na ścianach. No i oczywiście Bruksela, która jest jak układanka z klocków. Problem w tym, że klocki są z różnych zestawów 😉 Paskudność i kurz tego miasta pokochałam. (No i Szlak Komiksów to świetna zabawa).
Zdjęcia dzienne są robione o poranku? Bo to doskonały pomysł na zobaczenie KAŻDEGO miasta bez tłumu turystów…
No i Twoje pisanie jest takie wciągające! Czad!
Piękne zdjęcia…To naprawdę klimatyczne miasto. Kiedyś tam pojadę! Tylko faktycznie ciężko z tym natłokiem turystów, ale to dotyczy wielu, wielu miast.
Gdy myślę Brugia od razu walkę we mnie toczą dwie emocje: strach przed tłumem i zakochanie w tych wszystkich zaułkach i uliczkach. Mój związek z Brugią zdecydowanie należy określać mianem: ‘to skomplikowane’ 🙂
Zastanawiałam się skąd brak ludzi na zdjęciach w mieście obleganym przez turystów. Odpowiedź znalazłam poniżej. To również moja taktyka – jeżeli zależy mi na zdjęciach idę raczej o poranku kiedy przeciętny turysta je śniadanie. A w przypadku Brugii to byłoby konieczne bo kadry są naprawdę ciekawe. Urokliwie miasteczko, w którym nie miałam okazji być.
Wygląda jak opustoszałe miasteczko, albo masz taki dar przekonywania, żeby wszyscy akurat zeszli z kadru. Nawet łabędzie zamoczyły głowy na znak. 🙂
Bardzo miło wspominam, mimo że to jest kolejne miast z którego nie mam ani jednego zdjęcia 🙁 Pamiętam jednak taką fajną knajpkę z rewelacyjną czekoladą, ale w sumie w Belgii o nia nie trudno.
Biorę Brugię w ciemno, to absolutnie mój klimat. Nawet wstałabym wcześnie rano żeby ominąć tłumy turystów (w sumie dla mnie to żadne poświęcenie, bo ranne pobudki to dla mnie “no problemo”). Czekam na Twój przewodnik bo jestem ciekawa co jeszcze można w Brugii robić oprócz podziwiania tej bajecznej zabudowy 🙂
Świetna relacja i zdjęcia! 🙂 Z przyjemnością przeczytałam. 🙂
Wow ale piekne zdjecia i miasto!
Właśnie wróciłam z objazdówki po Europie, z Amsterdamu pojechałam do Brukseli, chociaż wahałam się i chciałam jechać do Brugii. Twój post tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że trzeba było jechać do Brugii!!
Napisałaś o mieście, o którym marzę od dawna. Ja w ogóle z Belgią jestem bardziej związana. Pochodzi z niej mój dziadek, więc na mapie zawsze patrzyłam na nią bardziej przychylnie. I tak jak udało mi się zwiedzić w Belgii już sporo miejsc, tak na nią jeszcze nie było czasu.
Piękne miejsce, sądząc po opisie na pewno warto się do niego wybrać.
Klimatyczne miejsce <3
Piękne zdjęcia, miasto prezentuje się fenomenalnie. Fajnie, że można przeczytać też parę ciekawostek z historii Brugii – to bardzo ciekawe.
Rozbroił mnie tekst “Szkoda, że w Belgii” i to o “porządnym miejscu” – uśmiałam się :)))
Byłam w Brugii w styczniu i psiarska pogoda przepędziła większość wędrowników. Zostali tylko najwytrwalsi. 🙂
Piękne, klimatyczne miasto! Nie miałam okazji odwiedzić, ale wpisuję na listę. Ale na pewno nie zachwyciłoby tak bardzo, gdyby nie Twoje niesamowite zdjęcia! Toż to prawdziwy talent <3
Borze i lesie jak tam jest pięknie! Myślę, że mojemu Gajowemu, choć jest absolutnie na nie jeżeli chodzi i podróże (zwłaszcza za granicą), spodobałoby się to miejsce 🙂 Te cegiełki i kamienie….aaaaach <3