Barcelona jest kobietą

Ostatnia aktualizacja 07/02/2021
Tytułową tezę postawiła autorka jednej z książek. Barcelona, po krótkim flircie, oczarowała ją do tego stopnia, że stała się dla niej domem. Czy się z nią zgadzam? W pewnym sensie tak. Mogę powiedzieć, że owszem Barcelona jest kobietą. Babeczką, która z całą mocą chce uwolnić się od stereotypów zapisanych wieloma językami w przewodnikach turystycznych.
→ Prolog
Muszę uczciwie przyznać, że znalazłam się na katalońskiej ziemi kompletnie nieprzygotowana. Ani Barcelona, ani sama Katalonia nigdy nie były marzeniem skrywanym w głębi mojego serca. Wybór tego miasta był zwieńczeniem ciągu zdarzeń, u których początku stał skromnie Imć Voucher z Ryanerro.
Przed wyjazdem próbowałam poznać region sięgając po dostępne na rynku publikacje. Przez moje ręce przewinęły się trzy książki i jeden przewodnik. O borze liściasty! Słowa zapisane na kartach owych prób literackich były niczym słoń w składzie porcelany. Toporne, ciężkie i porowate. Nie byłam w stanie przeczytać od deski do deski ani jednej więc wyleciałam z Krakowa jako Homo Turisticus. To doświadczenie utwierdziło mnie w przekonaniu, że wiedza jest niezbędna do poruszenia strun zachwytu w mojej duszy.
Patrząc wstecz bardzo żałuję, że nie sięgnęłam po prostu do fenomenalnych powieści Carlosa Ruiza Zafona z Barceloną w tle. Nie dowiedziałabym się może zbyt wiele o historii miejsc, które odwiedzam, ale przynajmniej złapałabym klimat sennych uliczek i mrocznych zaułków.
Ech, tak po prawdzie cała moja podróż do Hiszpanii była dość pechowa. Odlot z Balic przesunął się niemal o 4 godziny. Krótki pobyt zrobił się jeszcze krótszy, a pierwszym wydatkiem były tabletki likwidujące objawy przeziębienia. Drugim zatyczki do uszu bo trafiły mi się współlokatorki chrapiące niczym niedźwiedzie z syberyjskich jaskiń.
W tekście znajdziecie z powyższych powodów więcej moich emocji i subiektywnych wrażeń (nie zawsze pozytywnych) niż merytorycznego mięcha. Jeśli szukasz informacji praktycznych przeczytaj krótki i subiektywny przewodnik pt. weekend w Barcelonie.
→ Barcelona jest czarująca
Jak przystało na kobietę po raz pierwszy spojrzałam na Barcelonę nieco z góry. Moja pewność siebie niewiele pomogła. Onieśmieliła mnie prawie tak, jak na co dzień peszą mnie niewiasty, które pewnie poruszają się na szpilkach. (Albowiem ja w szpilkach bardzo pewnie czuję się jedynie leżąc rozciągnięta jak długa na chodniku. Jestem w tym świetna!)
To pierwsze oczarowanie pamiętam bardzo dobrze. Stałam na stopniu ruchomych schodów w drodze do Parku Guell. Spojrzałam za siebie i trach, Zachwyt odebrał mi mowę. Nad senną jeszcze Barcelonę ledwie wzeszło słońce. Smugi światła przebijały się przez chmury oświetlając wiecznie niedokończoną świątynię Sagrada Familia.
W Barcelonie widzianej niemal z lotu ptaka można bez pamięci się zakochać. Nie widać bruzd wokół ust zmuszonych do grzecznego uśmiechu. Gniewne oczy kryją się za rzęsami palm, a sama Barcelona lekko kłania się na przywitanie. Nie zauważasz jeszcze, że ta kruchość to tylko poza, a w rzeczywistości Barcelona to kobieta silna, dumna i pełna buntu.
→ Barcelona jest pełna złości
Gdy przyjrzysz się jej bliżej zobaczysz zaciśnięte usta i dłonie złożone w pięści. Barcelonę złości wiecznie strojenie się. Wkurza ją niezmiernie przybieranie pozy głupiutkiej panienki wystawianej jak przedmiot kolejnym absztyfikantom. Choć ma świadomość, że dla zysków powinna nadal grać damę w rzeczywistości toczy rebelię.
Barcelońskie mury naznaczone są hasłami “turystyka niszczy miasto”. W popularnych wśród wędrowców miejscach nie łatwo o szczery uśmiech. Język angielski często, zamiast sympatii, budzi w Katalończykach nieskrywaną irytację. Widać to szczególnie mocno, gdy podróżujesz w pojedynkę i relacja ze spotkanymi na drodze ludźmi jest dla Ciebie ważna.
Ten nieoczekiwany lód w sercu rozpuszczają proste, z lekka śpiewne i szeleszczące zaklęcia wymawiane w egzotycznym języku – po polsku. Barcelona wychowana została na Bolku i Lolku, a jej serce jest pełne empatii dla trudnych losów Polaków. Na dźwięk naszej mowy Barcelona szczerzy białe zęby w radosnym uśmiechu i wyciąga zza pazuchy flagę “Solidarność”. Ba, jak się postarasz opowie Ci o tym, że ma przyjaciół w Gydanisku i wręczy ledwo skończony szkic z Barri Gotic. Z dedykacją 🙂
→ Barcelona flirtuje
Przychodzi taka chwila, gdy łapiesz się na tym, że zaczynasz złorzeczyć. Denerwuje Cię kolejny kataloński kuksaniec. Smutno Ci, że Twoje starania pozostają niezauważone. Masz wrażenie, że jesteś dla Panny Barcelony kolejnym z milionów turystów, którego należy odgonić niczym muszkę owocówkę znad kosza pełnego świeżych mandarynek.
Gdy już chcesz się poddać i otwarcie przyznać, że to miasto Cię nie zachwyca Barcelona puszcza do Ciebie oczko. Twoją drogę przecina wesoły Katalończyk, który – nieproszony – pozuje do zdjęć machając łapami jak potłuczony. Nieco dalej dwójka naganiaczy wyskakuje na sam środek uliczki i uśmiecha się do zdjęcia. Na nadmorskim deptaku grupa szalonych rockmanów kręci grzywami w rytm wygrywanej na żywo muzyki. A koniec Twojej podróży wieńczy niecodzienne spotkanie z Samuelem. Jegomościem w surducie i cylindrze na głowie, którego udaje Ci się uchwycić w kadrze, dokładnie w momencie gdy unosi ku oczom zegarek. Perfect timing 🙂
W Barcelonie dotarło do mnie jak bardzo lubię ludzi i jak ważne jest dla mnie poznawanie nowych przedstawicieli naszego gatunku. Dzięki nim bardzo się otwieram. Celebruję krótkie pogawędki i rozdaję uśmiechy na prawo i lewo. Mnie samą bardzo to zaskakuje bo tu na miejscu podczas pierwszego kontaktu jestem powściągliwa, wycofana i cóż… mrukliwa.
→ Barcelona skrywa tajemnice
W Barcelonie promienie słońca zsuwają się leniwie z dachów. Ich złote języki zatrzymują się powyżej Twojej głowy i zostawiają Cię w półmroku. A w cieniu – jak dobrze wiesz – chowają się smutki i straszydła. Powiem Ci co nieco o smutkach.
W podcieniach barcelońskich kamienic, w zaułkach i bramach ludzie mają swoje domy. Śpią na gołym bruku, na kocach i kartonach. Tam gdzie mieszkałam (Eixample) imigranci zbudowali swoje ciche pałace. Codziennie rano mijałam porządnie zasłane materace, poukładane garnki i kuchenki turystyczne. Miejsca schludne i zadbane. Każdego poranka moje serce rozpadało się na miliony kawałków.
→ Barcelona da się lubić
Lubić się z Barceloną zaczęłam w ostatnim dniu. Złapałam jej rytm i poczułam się dobrze. Gdybym mogła cofnąć czas przyleciałabym na dłużej. Lubię zwiedzać w powolnym rytmie, a patrzenie w niebo stawiam wyżej niż nerwowe spoglądanie w nawigację. Wolę też poznawać nowe miejsca na piechotę niż kluczyć między stacjami metra (a metro w Barcelonie jest przeebane!). Im dłużej myślę o Barcelonie tym relatywnie więcej wraca pozytywnych wspomnień. Czy bym wróciła? Kiedyś na pewno. Przez opóźnienie lotu, przeziębienie, wrodzony brak orientacji w terenie nie zobaczyłam wszystkiego z mojej listy.
Dość tego zanudzania! Zapraszam Cię na fotorelację z Barcelony. Przyznam, że zdjęć mam w pizdu i trochę. Nie umiałam wybrać, a wszystkich wrzucić nie mogę. Mam też pierdyliard filmików, którymi podzielę się z Tobą jak mój komputer da. Na razie odmawia i krzyczy “Więcej RAMu, więcej RAMu!”. W kolejnym odcinku pokażę Ci też moją listę pt. Barcelona na weekend, a póki co endżoj!
Piękna relacja! Zdjęcia są zachwycające 🙂 Mnie Barcelona oczarowała i chętnie tam kiedyś wrócę.
Dziękuję Aniu 🙂 Mną wciąż targają sprzeczne emocje choć gdybym miała dokonać analizy SWAT pewnie więc znalazłabym + 🙂
Ciekawe spojrzenie na Barcelonę. Być może kiedyś tam trafisz, tym razem na dłużej i na spokojnie odhaczysz resztę pozycji z listy, a przy okazji poznasz nowe.
Fakt, jeszcze tyle do odkrycia 🙂 Choć pewnie wcześniej będę chciała, poznać inne hiszpańskie miasta. Ponoć w nich turyści przyjmowani są trochę przyjaźniej 😉
Jeszcze nie miałam okazji odwiedzić Barcelony. Może kiedyś się uda, bo warto.
Zawsze warto poznawać nowe miejsca 🙂
Świetne zdjęcie. W Barcelonie nie byłem, ale może się wybiorę.
Dzięki!
Czyli nawijać po polsku, miast łamaną angielszczyzną? Biorę sobie twoje uwagi głęboko do serca. Dzięki za nowe spojrzenie na kształt rzeczy w ich sensie istotnym.
Przynajmniej ja miałam szczęście do spotkania na drodze ludzi, w których język polski wywoływał ekscytację i szybkie przedstawianie słów, które znają z naszego języka 😉 Wszyscy zaczynali co ciekawe od żurku.
Oj, zdjęcia piękne! Ja w Barcelonie nigdy nie byłam, ale niespecjalnie mnie tam ciągnie. Chyba wystarczy mi oglądanie miasta przez Internet 🙂
Zawsze masz jeszcze Google Street View 😉
Byłam w Barcelonie kilka lat temu, zapamiętałam ją podobnie. Jeśli chcesz zobaczyć inne miasta, to polecam Malage 🙂
O, dziękuję za polecenie 🙂 Masz jakieś szczególnie ulubione miejsca w Maladze?
Byłam niestety krótko, ale oczywiście stara część miasta jest niesamowita i warto wdrapać się na wzgórze, aby obejrzeć miasto i port z góry – widok niesamowity!
To wystarczająca zachęta 😀
Kiedy pierwszy raz pojawiłam się w Barcelonie, zrobiła na mnie ogromne wrażenie, polubiłam ją bardzo, a potem każda kolejna wizyta zacieśniała tę więź, tam naprawdę jest wiele do odkrycia. 🙂
Iza, ja cały czas żałuję, że mój związek z Barceloną trwał tak krótko. Myślę, że jeszcze dzień, dwa i polubiłybyśmy się 🙂
Kiedy wracam do jakiś miast po wielu latach, mam wrażenie, że to już całkiem inne miejsca niż te obrazy, które we mnie pozostały, ale podobny ich klimat zawsze odnajdę. 🙂
Całkowicie zakochałam sie w Barcelonie i mam ochotę jak najszybciej tam znowu pognać. Choćby już 🙂 Cudowne miejsce i cudowni ludzie, choć… Miejscami bardziej niebezpieczne niż mi się wydawało, ale plusów jest więcej niż minusów 🙂
O tak, ta ciemna strona Barcelony mocno mnie zaskoczyła. Darek z http://sekulada.com bardzo mnie zaskoczył, mówiąc że w Barri Gotic wieczorem bywa niebezpiecznie.
Zwłaszcza po zmierzchu są miejsca wyjątkowo ryzykowne i niebezpieczne. W końcu to miasto portowe i jako takie rządzi się swoimi prawami. 🙂 Jednak zasadniczo nie przejmowałabym się tym zbytnio. Jak w każdym dużym mieście kierując się zasadą ograniczonego zaufania nic nam raczej nie grozi 🙂
Druga strona medalu jest taka, że wszędzie licho może człowieka porwać. Ja snułam się samotnie przez wieczorny Raval, Barri Gotic i Barcelonetę – żyję. Oczywiście rozsądek nie pozwalał mi się zapuszczać głęboko – ot szłam obrzeżami z szybkim dojściem do głównych ulic.
Dokładnie. Mnie spotkało jedno małe zamieszanie w samym centrum, ale dało się wyjść z opresji cało. Natomiast racja nie ma miejsca na ziemi, gdzie byłoby w 100% bezpiecznie. 🙂
Uwielbiam Barcelone mimo, że miałam okazję spędzić tam 2.5 dnia. Jeszcze tyle miejsc do odkrycia…
Gdyby nie ten Rayan to też byłabym 2,5 dnia, a tak miałam podróż krótszą o te cenne godziny 🙁
Chyba w każdym zakątku świata mają sporo do powiedzenia o Polakach…tak się zastanawiam, że miasta i miasteczka typowo turystyczne żyjące dzięki podróżnikom muszą mieć ambiwalentny stosunek do nich…Tak jak piszesz właśnie
Taki obojętny stosunek mi nie przeszkadza. Sama jestem krakowianką i codziennie mijam tabuny turystów. W Barcelonie zaskoczyła mnie jawna wrogość.
Pięknie opisane, pozostaję fanką Twojego pióra <3. Mi Barcelona pokazała raczej twarz gorącej imprezowczki, do tego ze skłonnościami do szemranego towarzystwa 😉 ale czego wymagać, kiedy tam bylam, Hiszpania wygrała finał Euro i była biba na całe miasto. Spędziłam tam tydzień i zobaczyłam sporo, ale nie jest to miasto, do ktorego jakoś prędko chicłabym wrocić. Tak jak piszesz, patrzy się tam krzywo na turystów. Zatem może lepiej poszukać miejsca, gdzie turysta będzie tubylca cieszył 😉
Ten typ imprezowiczki widziałam na Barcelonecie! 🙂 Występy uliczne przy plaży nie mają sobie równych <3
Ciekawe podejście do tematu ;). Dla mnie Barcelona też jest silna i pełna buntu.
w sumie to kwintesencja prawdziwej kobiecości 😉
Jak najbardziej Barcelona miastem jest wyjątkowym, choć jak większość kolosalnych skupisk ludzi, mnie przytłoczyła. Tak czy inaczej, nie pozostałem niewzruszony na jej wdzięki i myślę, że jeszcze kiedyś się zobaczymy.
Fajna koncepcja! 😉
Widzę, że dzielisz ze mną awersję do tłumów 😉 Dla mnie w Barcelonie też było zbyt tłoczno, mimo że byłam poza wysokim sezonem.
Barcelona ciągle pozostaje mi obca, dużo się nasłuchałam że droga, że niebezpieczna z racji kieszonkowców no i zatłoczona. Fajnie opisałaś to miasto, w sumie z każdej strony – tajemnicza, zła czy czarująca….
Ja też słyszałam o tym, że kradną na potęgę. Szczerze mówiąc nie uważałam na te moje klamoty przesadnie. Gdy robi się zdjęcia po prostu nie sposób wszystkiego pilnować. Nie zauważyłam też stada kieszonkowców tropiącego ślady mojego plecaka.
note to self: jak już kiedys dojadę do barcelony, zadbam żeby przynajmniej jedno z nas miało na sobie tshirt z bolkiem i lolkiem 😉
Może takie w wersji gangsta 😉 https://uploads.disquscdn.com/images/27ef057b03a6c3d8bb23b4445cfb23dc7e6780659c90733f6aa1c8db3287cb12.jpg
tak Barcelona jest przepiękna, byłam raz i muszę tam jeszcze wrócić! Cudowna fotorelacja, odżyły wspomnienia
http://www.adrianaemfashion.blogspot.co.uk
Dzięki 🙂
Podoba mi się Twoje spojrzenie na miasto:) Ja jeszcze Zafona nie czytałam, ale nabrałam chrapki na Barcelonę po przeczytaniu “Wyznaję” Cabre. Jego bohater mieszkał właśnie w dzielnicy Eixample.
Ja z kolei nie czytałam nic Cabre. Zafona polecam z całego serca. Pięknie napisane i bardzo wciągające historie 🙂
Naprawdę świetny, wyróżniający się tekst, bardzo fajnie się go czytało! Do Barcelony na pewno wyskoczymy na parę dni (z tej chłodnej Islandii) w przyszłym roku i będę miała w pamięci Twój opis tej pięknej i buntowniczej kobiety! 🙂
Ja bardzo chciałabym z kolei wyskoczyć w przyszłym roku na Islandię 🙂 Jak Wam się mieszka w tym cudnym miejscu?
Magda, fajnie piszesz! Ja jeszcze nie wiem czy się polubimy czy też nie, bo w Barcelonie jeszcze nie byłam. Być może uda się przed naszą kolejną wyprawą. Doświadczę na własnej skórze 🙂
Ja już Cię lubię 😛
Całkiem inna ta Twoja Barcelona, niż ta którą pamiętam. Ale z drugiej strony moim zdaniem też jest kobietą. Taką, która robi dużo rzeczy naraz, jest ciekawa świata, odważna. Przez te opisy i piękne zdjęcia chciałabym teraz wrócić do tego miasta… 🙂
U mnie im dalej w las, tym chęć powrotu większa 🙂 Zresztą wydaje mi się, że sympatia do miejsc rodzi się z ciepłych emocji, ludzi wokół i dziejących się zdarzeń. Moja podróż była od początku bardzo pechowa co pewnie nie pozostało bez wpływu na odbiór tego miasta.
Po lekturze książek Zafona ciężko sobie wyobrazić Barcelonę inaczej, niż tak jak w jego powieściach. Mglisto, nieco mrocznie i z tajemnicą na styku magii i rzeczywistości. Można oczywiście dyskutować nad poziomem literackim i przeznaczeniem tych treści dla odbiorcy, który ma więcej niż 15 lat, ale i tak polecam 🙂 A co do miasta w realu – to fakt – jest kobietą. Świetnie mi się czytało Twój artykuł. Czekam z niecierpliwością na kolejne 🙂 Dzięki!
“Po lekturze książek Zafona ciężko sobie wyobrazić Barcelonę inaczej, niż tak jak w jego powieściach. Mglisto, nieco mrocznie i z tajemnicą na styku magii i rzeczywistości.” – lepiej bym tego nie ujęła 🙂
My w Barcelonie byliśmy w kwietniu tego roku i szczerze się w niej zakochaliśmy!! A wypowiedziane tam “tak” tworzy jeszcze lepsze wpomnienia 🙂
No to nic dziwnego, że Barcelona Wam się dobrze kojarzy! 😀
Piękne miejsce, czarujące zdjęcia. Dodaje do mojej listy miejsc, które trzeba odwiedzić!!!
Trzymam kciuki żeby Ci się udało 🙂
no jasne, że Barcelona da się lubić! My ją uwielbiamy głównie za baśniową architekturę Gaudiego. Ale muszę nauczyć się od Ciebie patrzenia w niebo w czasie podróży. Zdecydowanie przyda mi się więcej chwil wytchnienia 🙂
Kocham to miasto, nigdy mi się nie znudzi i za każdym razem odkrywam w nim coś nowego. Piękne, po prostu!
Pokazujesz nieco inną Barcelonę, niż tę którą znam. Może czas wybrać się do niej ponownie 🙂
jeszcze nigdy nie przeczytałam tak fajnego opisu:) Gratuluję, to co napisałaś jest prawdziwą Barceloną:)