Westelijke Eilanden – wyspy ekscentryków

Ostatnia aktualizacja 21/02/2021
Wyspy Ekscentryków z pewnością nie są atrakcją turystyczną. Choć znajdują się blisko stacji Amsterdam Centraal w zasadzie nie sposób spotkać tam turystów. Najbliższe przejście ukryte jest pod wyjątkowo obskurnym mostem. Takim, za którym tylko Człowiek-Dziwak (Czyli ja! Czyli JA!!) mógłby szukać piękna.
→ Liczą się emocje
Ostatnio poruszony został temat przesadnego entuzjazmu z jakim blogerzy opisują swoje podróże. Ostrzegam więc, że ten wpis będzie do przesady pełen zachwytów. W podróży liczą się bowiem nie tylko miejsca. Pierwsze skrzypce grają wspomnienia, dźwięki i zapachy, które wracają do każdego z nas przy ciepłej herbacie z cytryną popijanej jesiennym wieczorem. Zachwyt popędzany jest pozytywną energią ludzi spotkanych na szlaku. Nawet tych, z którymi nie udało nam się zamienić ani jednego słowa.
Ja, przyznam uczciwie, jestem wprost oczarowana Westelijke Eilanden i okolicami Westerdok. Wiem, że niewielu mój zachwyt podzieli. To nie jest typowa atrakcja turystyczna. „Must”, który koniecznie trzeba zwiedzić. To raczej brzydkie kaczątko, którego urodę odkrywa się sercem, a nie oczami. Moja (subiektywnie) ukochana część Amsterdamu.
→ Po drugiej stronie mostu
Tuż po przylocie, z lekka zaspana jeszcze zostawiłam bagaż w przechowalni i poczłapałam w kierunku Wysp Zachodnich: Bickerseiland, Prinseneiland i Realeneiland. Po parunastu metrach uświadomiłam sobie, że jest coś innego w tym spacerze. Nie czułam się nowa i obca. Sprawnie włączyłam się w amsterdamski ruch jakbym była jedną z krwinek wirujących od zawsze w arteriach tego miasta. Płynnie przechodziłam między szusującymi rowerzystami i pędzącymi na złamanie karku kierowcami skuterów. Nice!
Skręciłam w prawo i zanurzyłam się w odmętach strefy pod mostem kolejowym. Takie przestrzenie mają swój charakterystyczny, smolisty zapach. U powały sterczą umorusane czarnym pyłem stalaktyty, a na czubek głowy kapie woda. W tych przestrzeniach powietrze jest gęste, nieprzyjemne i tylko dusza dynda radośnie nóżkami siedząc na Twoim ramieniu. Mordercze trudy tej przeprawy wynagrodziła mi zapowiedź, że w tej krainie będzie ciekawie. Druga strona mostu była pełna słoneczników. (Kliknij tutaj, jeśli lubisz fotodokumentacje.)

→ Zrozumieć czym jest gezellig
Za mostem czas jakby zwolnił. Rowerzyści zatrzymywali się by krótko pogawędzić z mijanym sąsiadem. Zaspane dzieciaki niosły do domów świeże bułki na śniadanie. Po uliczkach włóczyły się psiaki ciągnąc na smyczach swoich ludzi. Właściciel dwóch czekoladowych labradorów zatrzymał się koło mnie z szerokim uśmiechem. Był ciekaw co fotografuję i skąd mnie przywiało.
Krąży taka plota, że holenderskiego słowa gezellig nie da się przetłumaczyć na inne języki. Aby zrozumieć jego znaczenie trzeba je poczuć. Ja doświadczyłam go w pełni właśnie na Wyspach Ekscentryków. I od tej chwili Holandia kupiła mnie już caluteńką. Choć wiem, że moje wariactwo dawało o sobie znać wcześniej to dopiero w tamtym momencie ta dżdżysta kraina stała się prawdziwą częścią mnie.




→ W Krainie Ekscentryków
To właśnie dzięki ludziom – zwariowanym wariatom – Westelijke Eilanden stały się moim ulubionym zakątkiem w Amsterdamie. Ośmielę się stwierdzić, że to właśnie tu zebrała się śmietanka amsterdamskich ekscentryków.
Na schodach jednej z kamienic przysiadła siwowłosa staruszka z książką w czerwonej okładce. Stanęłam z otwartym dziubkiem z boku i patrzyłam na jej siłę, elegancję i klasę. Wiedziałam, że na takie kadry czeka się latami i… po prostu stałam i wlepiałam wzrok jak ciele w malowane wrota. W mojej głowie rozgrywała się Wielka Pardubicka.
Zastanawiałam się czy jako młoda kobieta przysiadywała na tych samych schodach. Próbowałam sobie wyobrazić ją w czasach, zanim wojna przerwała beztroskę młodości tego pokolenia. W mojej wyobraźni ustawiły się kolejki absztyfikantów z nażelowanym włosem i wyglancowanym butem. Gdy już podniosłam aparat ręce mi się lekko trzęsły i starałam nie przerwać trwania tej ulotnej chwili. Tego zaczytania.

Nie da się nie kochać tego miejsca. No nie da! To właśnie tutaj ludzie mieszkają w żółtych łodziach podwodnych, a po kanałach przepływają na deskach surfingowych kudłaci mężczyźni powodując w Magdalenie dezorientację i fanatyczne wciskanie spustu migawki w celu kreacji najbardziej rozmazanego zdjęcia jak to możliwe.



→ Eko-sreko
Holandia została skromnie obdarzona przez naturę. Jest płaska jak deska, dość żylasta i wiecznie zapłakana. Brak tu gór (tzn jest jedna… 300 m. n.p.m, #czarnarozpacz #żal_nl). Kiedyś nawet dziennikarz Thijs Zonneveld rozkręcił akcję, której celem miał być cud inżynierii – sztuczna góra o wysokości 1000 m. n.p.m. To kraj, który nieustannie powiększa swoją powierzchnię nie dzięki działaniom zbrojnym, a dzięki sile dziwacznych pomysłów speców od gospodarki wodno-melioracyjnej. To tu drzew nie wycina się, a przesadza w inne miejsce. To tu w centrach miast stawia się piękne machiny antysmogowe.
Po raz kolejny więc w moim tekście żywe staje się powiedzenie, że choć to bóg stworzył świat, to Holendrzy stworzyli Holandię. Symbioza z kapryśnym środowiskiem w jakim przyszło im żyć daje swoje owoce w ogromnym szacunku do środowiska. Widać to było szczególnie w zakamarkach Westelijke Eilanden. O wszechobecnych rowerach pisać nie będę. Zobaczyć wszędobylskie Tesle – to jest to! Ale…
Na Wyspach Ekscentryków ten szacunek znaleźć można również w prywatnym rezerwacie ptactwa wodnego stworzonym przez mieszkańców przy Bickerseiland.

Miłość do natury kryje się również w niewielkim gospodarstwie hodowlanym. TAK! W samym centrum Westelijke Eilanden znaleźć można:
- kury i koguty,
- świnkę,
- kozę,
- króliki,
- kaczuchy,
- świnki morskie, chomiki i inne małe gryzonie.
Z tego co rozumiem po holendersku (czyli: dzień dobry, dziękuję, proszę, do widzenia oraz nazwy posiłków i pór dnia…) De Dierencapel organizuje warsztaty dla małych holenderskich bobasów z udziałem tychże zwierzaków 🙂
Obłęd w ciapki!




→ Westelijke Eilanden na mapie
- km
- mile


No to fru na Facebooka!
Będzie mi szalenie miło, jeśli dołączysz do mojej społeczności na Facebooku.
czyli mniej turystyczna odsłona miasta 🙂 fajnie, że są takie miejsca!
Mam jeszcze parę takich mniej znanych miejsc do opisania 🙂
Uwielbiam NL, nie byłam w niej już parę dobrych lat, czas to zmienić 🙂
Zimą jest pięknie 🙂 Leć, nie czekaj!
No i co wtedy fotografowałeś? Chyba nie pozostawiłeś w ciekawości właściciela czekoladowych psiaków?
Foch milion! Jestem dziewczynką! 😛
Wtedy akurat, siłą obiektywu, próbowałam zmusić pranie na jednej z barek do romantycznego i spektakularnego powiewania. Nie wyszło 😉
Przypomina mi to trochę australijski luz 🙂
W sumie Holandię i Australię historycznie wiele łączy 😉
ha ha, rzeczywiście! 🙂
Mogę zapytać co Cię skłoniło do spaceru w to miejsce? Wygląda zjawiskowo.
Przed wyjazdem znalazłam na flickerze zdjęcie żółtej łodzi podwodnej i postanowiłam ją znaleźć 🙂 Taki quest o poranku.
Właśnie takie miejsca uwielbiamy najbardziej! W Amsterdamie nas jeszcze nie było, ale uwierz mi, jak tylko kupimy bilety, to będzie to pierwsze miejsce, do którego będziemy chcieli dotrzeć! 😀 No i czekamy na więcej takich off the beaten path miejsc! 🙂
Cieszę się, że Wam się podoba bo przyznam szczerze bałam się, że temat nie przypadnie nikomu do gustu 😉 Coś jeszcze trzymam w zanadrzu!
Chcę mieszkać w tej łodzi podwodnej <3
A kto by nie chciał 😛
To musi być niezwykłe miejsce:) Przecudne zdjęcia, bardzo fajnie czytało się wpis. Póki co w Amsterdamie byłam tylko na lotnisku i to dopiero przy okazji swojej ostatniej podróży do Meksyku. Widzę jednak, że koniecznie muszę się tam wybrać celowo:)
Dziura na statki też jest fajna! Lubię to lotnisko bo nie da się na nim zgubić 🙂
Zwierzęta najlepsze 😉
Zaskakujące – to na 100%. To niemal centrum Amsterdamu i człowiek kompletnie nie spodziewa się spotkać tam hodowli zwierzaków 🙂 Mnie najbardziej podobał się rezerwat ptactwa wodnego 🙂
Zdjęcie tej zaczytanej kobiety jest niesamowite. Bardzo ciekawe miejsce, aż chciałoby się tam przenieść.
To zasługa samej modelki 🙂
Piękne miejsce! uwielbiam takie klimaty… wcale się nie dziwię, że tekst pełen zachwytów, trudno się nie zachwycić patrząc na te zdjęcia, a co dopiero kiedy jest się w takim miejscu! Cudowne! 🙂
Dziękuję Ania 🙂 Cieszę się, że temat wywołał więcej pozytywnych reakcji niż się spodziewałam 🙂
Takie to piękne, że nie mogłoby być inaczej 🙂
Wspaniałą podróż mi zafundowałaś, bardzo za nią dziękuję, cudownie się rozmarzyłam. A takie intensywne nasycenie emocjami bardzo mi odpowiada, w końcu człowiek opisuje własne wspomnienia, wrażenia, słowa zachwytu. 🙂
Takie mam zwichrowanie w głowie, przez które napisanie artykułu zajmuje mi czasem dwa tygodnie. Muszę znaleźć odpowiednie emocje w słowach, a to nie łatwe 😉
Pamiętam zdjęcie, którym zapowiadałaś ten wpis na fb. Świetnie obrazuje opisane miejsce 🙂
A co do entuzjazmu podczas podróżowania – uwielbiam ten stan i doświadczam go zawsze. Czy widzę jeden z siedmiu cudów świata, czy zapyziałą dziurę in the middle of nowhere 😉
Ja właśnie totalnym i największym entuzjazmem reaguję na każdą zapyziałą dziurę in the middle of nowhere 😉
Piękne zdjęcia, coraz bardziej zachwyca mnie to miasto! <3
A im dalej tym bardziej większy zachwyt i uzależnienie 😉
Zdjęcia super, sam bym się chętnie wybrał 🙂
No to pakuj walizki i w drogę 😀
piękne miejsce:)
Co fakt, to fakt 🙂
Uwielbiam takie nietypowe miejsca! A to jest wyjątkowo… ekscentryczne 🙂
Zastanawiałam się ostatnio czy są jakieś pomiary natężenia ekscentryzmu na m2 😉
Super zdjęcia. Holandia jakoś nas nie kusi, ale popatrzeć miło 🙂
Mnie z kolei od zawsze ciągnęło do krain położonych bliżej północy 🙂
Świetne. Uwielbiam holenderski klimat!
Wysoka piątunia! 🙂
Czyta się z przyjemnością 🙂 A zachwyt w postach? Cóż, osoby które kochają podróżować po prostu tak już chyba mają, że dostrzegają więcej a zapamiętują głównie wspaniałe momenty 😉
A to różnie. Kilka dni temu wróciłam z krótkiej podróży i tu akurat mam sporo fajnych i mniej fajnych wspomnień. I zamierzam o tym napisać choć (chyba) w swojej opinii będę odosobniona 😉
Świetne zdjęcia! I co za klimat :D!
Dzięki, dzięki! 😀
Fajne miejsce! Do tego piękne zdjęcia, gratulacje! 🙂
Wciąż jeszcze nie dotarłam do Giethoorn, które na zdjęciach zobaczyłam u Ciebie i muszę, muszę zobaczyć je na żywo 🙂
Bardzo przyjemnie czyta się Twój wpis.
Fajnie, że opisałaś i sfotografowałaś ludzi, których spotkałaś na swojej drodze, bo dzięki temu można bardziej wczuć się w klimat panujący na wyspach. 🙂
Przez chwilę poczułam się, jakbym na nich była. Super zdjęcia!
To najbardziej w podróżach lubię: ludzi, których mam okazję spotkać po drodze 🙂
Fotografie ludzi bardzo odzwierciedlają ich lifestyle. Nie rozumiem tych wyluzowanych 50latków w Holandii, ale bardzo ich podziwiam. Ciekawy wpis i ciekawe ujęcia :).
Mnie ten luz odpowiada. Każdy żyje tak, jak żyć chce 🙂 Bez obciachu i zastanawiania się “co ludzie powiedzą” 🙂
Czadowe miejsce! Mniej więcej kojarzę gdzie – bo przejeżdżałam. Niestety widziałam tylko przez okno. Ale takie rejony w miastach uwielbiam najbardziej! Trochę przypomina mi mieszkalną dzielnicę w Brugii, oazę spokoju i normalnego życia w jednym z najbardziej turystycznych miast Belgii.
To też plus kolejnej podróży w to samo miejsce. Człowiek wyzbywa się roli typowego Homo Turisticus na rzecz spokojnego odkrywania terenów mniej znanych 🙂 Kocham to! <3
Właśnie, że jest “must”! Pięknie tam 🙂
Bardzo pięknie 😀
Jestem maksymalnie oczarowana tą staruszką! ❤️❤️❤️
Jest cudowna. Tego nie da się ukryć 🙂
No i wracam do tego wpisu, kurczę, gdzieś tam moje studio jogi, znane zakamarki, faktycznie czas tam płynie inaczej – czuje się to. Niesamowite, że tylko kilkanaście kroków dzieli Westelijke od wiecznie zatłoczonej Haarlemerstraat 🙂
O tak, jak się przejdzie do Westelijke to tak jakby człowiek niechcący wpadł do króliczej nory i trafił do równoległej, lekko magicznej rzeczywistości 🙂
“Pierwsze skrzypce grają wspomnienia,
dźwięki i zapachy, które wracają do każdego z nas przy ciepłej herbacie z
cytryną popijanej jesiennym wieczorem.” – też tak uważam. A do Holandii kiedyś na pewno pojadę, tylko jeszcze nie mam dokłądnego planu, nie wiem gdzie- jednak miejsce, które wymieniłaś, czuję, że jest stworzone wprost dla mnie :))
Bardzo fajny blog, moje gratulacje. Mieszkam niedaleko od miejsc pokazanych na tych zdjęciach 🙂 Polecam na następne odwiedziny dzielnicę Spaarndammerbuurt, sąsiadującą z Westelijke Eilanden od zachodniej strony. Jest tam dużo przykładów architektury ekspresjonistycznej, ze słynnym budynkiem Het Schip na czele. Można powiedzieć, że to tam rozpoczęła się 100 lat temu przygoda Amsterdamu z ekspresjonizmem. Naprawdę warto odwiedzić.
Cieszę się Sławku, że Ci się u mnie podoba 🙂 Do Spaarndammerbuurt jeszcze nie dotarłam. Na zdjęciach wygląda ciekawie i inaczej niż dzielnice, które miałam okazję oglądać do tej pory. Chętnie wpadnę podczas kolejnej wizyty 🙂